Brat zaczął wycinać jej coś na plecach w miejscu gdzie miała tatuaże. Ostrze musiało być pokryte jakąś substancją bo rany nie goiły się. Po kilu minutach Ezechiel odłożył nóż, położył ziemne, kościste dłonie na jej łopatkach i zaczął recytować jakieś zaklęcia w nieznanym jej języku.
Powietrze zgęstniało, stało się ciężkie. Magia była niemal namacalna. Słowa w nieznanej jej mowie wibrowały w pomieszczeniu, Shiereen czuła ich siłę. Pierwsza fala palącego bólu pojawiła się niespodziewanie, rozlewał się on po całych plecach, po czym wędrował do kończyn. Kilka sekund po pierwszym ataku bólu przyszedł kolejny, równie silny co poprzedni, jednak tym razem kobieta była przygotowana i leżała spokojnie.
Fale przychodziły jedna po drugiej, po jakimś czasie stały się słabsze, a może to ona traciła świadomość, tego nie wiedziała. W końcu Brat zdjął dłonie z jej pleców. Ciało Shiereen oblewała mała warstewka zimnego potu. Kobieta rozluźniła zaciśnięte w pięści dłonie i szczeki, oddychała ciężko. Brat wyszedł po kilku minutach zabierając ze sobą tobrę. Zielonooka, jeszcze przez jakiś czas leżała na kamiennym stole. W końcu podniosła się powoli, każdy najmniejszy ruch przypłacała okropnym bólem.
Mało który człowiek który chciał opuścić Bractwo Czarnego Sztyletu, usuwał tatuaże. Teraz rozumiała dlaczego, niewielu ludzi przeżyłoby taki zabieg, a ci którzy przeżyliby go pewnie do końca życia byliby kaletami.
Powoli ubrała się. Gdy tylko zapięła zamek błyskawiczny kurtki do środka wszedł Brat Ezehiel, podając jej gliniany kubek z mieszanka jakijś ziół.
- To wywar z polnych ziół. Uśmierzy ból i doda ci sił. - znów głos rozlegał się w jej głowie.
Rebeka ufała Cichym Braciom, więc nawet nie sprawdzała czy napój jest zatruty, i po prostu do wypiła. Kiedy skończyła odstawiła kubek na kamienny stół. Na jego brzegach zaschła jej czarna, demoniczna krew.
- Zaprowadzę cie do wyjścia, Shiereen.
W odpowiedzi kobieta ruszyła do drzwi. Ból rzeczywiście nie był tak dokuczliwy jak wcześniej. Tak jak poprzednio, kobieta nie spotkała żadnych innych Cichych Braci. Po jakimś czasie wpadła jej do głowy pewna myśl.
Brat odpowiedział na jej pytanie zanim zdążyła je zadać.
- Niestety ale nie będę mógł ci pomóc, ale będę szukał odpowiedzi na twoje pytanie w naszych księgozbiorach.
- To niepotrzebne, Bracie Ezehielu, nie chce zawracać ci głowy swoimi problemami.
- Zrobię to z radością Shiereen. Tu w podziemiach nie mamy zbyt wielu zajęć.
Nagle znaleźli się przed schodami prowadzącymi do świątyni. Pożegnała się z Bratem i weszła na górę. Gdy tylko postawiła stopę na pierwszym kamiennym schodku, właz zaczął się odsuwać. Więc nie musiała robić niczego aby go odsunąć. Kiedy była juz prawie u szczytu schodów w głowie usłyszała spokojny głos Brata Ezehiela " Może i nie będziesz mile widziana przez Nocnych Łowców, lecz my chętnie będziemy widzieć twoje wizyty Drakofas Newar."
Rebeka odwróciła się, jednak jej oczy nie mogły przeniknąć ciemności. Odwróciła się i wyszła na posadzkę, właz zasunął się nie wydając najmniejszego odgłosu. Idąc do wrót świątyni zastanawiała się nad tym co może oznaczać "Drakofas Newar". Najprawdopodobniej były to słowa z języka którym porozumiewali się między sobą Cisi Bracia. Jednak te dwa słowa wydawały się jej być znajome, i sama nie wiedząc czemu chciała poznać ich znaczenie. Jednak wiedziała że żaden z Braci nie powie jej co oznaczają, byli bardzo skryci i mieli wiele tajemnic, przed istotami z zewnątrz.
Kiedy wyszła na zewnątrz, poczuła słaby zapach krwi. Idąc za jego śladem doszła do jednego z tajnych wyjść ewakuacyjnych, które wychodziły z lochów i kończyły się na tyłach budynku Bractwa. Idąc w stronę źródła zapachu krwi, natkneła się na ślady dość sporych wilczych łap, i końskich kopyt zakończonych pazurami, które ktoś próbował zatrzeć. Taka sztuczka mogła udać się z człowiekiem, ale ona miała o wiele lepszy wzrok, który wyłapywał więcej szczegółów niż ludzki wzrok.
Miejsce w którym powinno znajdować się zamaskowane przejście teraz była dziura. Powoli weszła do środka. Już będąc przed wejściem wyczuła odór śmierci. 2 strażników zostało rozszarpanych na strzępy. A 3 został zabity wbiciem noża w serce... Kobieta uśmiechnęła się... wychodząc z lochów, zastanawiała się nad tym jak ta kobieta zdołała przełamać jej czar.A może to nie ona? - pomyślała.
Rozdział krótki, tak wiem. Następny będzie dłuższy.
Mam do was pytanie. " Kim są uciekinierzy"? - Odkrycie tożsamości jednego z nich to będzie raczej banał, ale kto uciekał na koniu? Odpowiedzi można podawać w komentarzach lub na numer gg.
Pozdro dla wszystkich czytelników. : )
Acha... Fajne. Obstawiam że to Szósty i ten, tam... no Śmierć! Albo ten doktorek XD
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna ale myślę że to Szósty. Kurcze tak go lubię xd
OdpowiedzUsuńRodział krótki ale ciekawy, musisz uważać na to aby pisać słowa w dobrej kolejności np. : ubrałem bluzkę zieloną - ubrałem zieloną bluzkę.
To tylko przykład, ale czasami ale to bardzo rzadko robisz błąd , zmieniając kolejność słów. Reszta bardzo fajnie. Czekam na następny rozdział :)
Jeżeli lubisz Szóstego to muszę cię zasmucić, Szósty już nie wystąpi w tym opowiadaniu.
UsuńTak, to Szósty uciekał, ale tym kto uciekał na koniu? Podpowiem że była to kobieta. I wystąpiła ona kilka rozdziałów wcześniej.
zapomniałam napisać drugiego: myślę że to ten doktor cały.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział ( jak każdy ). Obstawiam doktora :P
OdpowiedzUsuń