czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 11

W jednej chwili Shiereen i Szósty byli w Providence a w następnej stali rozgwieżdżonym niebem w środku lasu.
     Oczy Rebeki momętalnie rozszerzyły się. Doskonale widziała w ciemności. Ona i David stali przed drewnianym domem. Był to kiedyś pensjonat dlatego był to dość duży, dwupiętrowy budynek.
      Kobieta ruszyła do drzwi, Szósty podążał za nią. Po schodkach weszła na werandę i otworzyła drzwi. Weszła do przedpokoju. Tam czekała już na nich Maggie. Starsza kobieta zajmowała się domem i jej zwierzakami przez ostatnie kilka lat. Maggie miała 68 lat, jednak dosyć dobrze się trzymała. Kobieta była ubrana w szary golf i czarne spodnie. Siwe włosy były zaplątane w długi warkocz. Niebieskie oczy patrzyły z mądrością. Maggie uściskała Rebekę, po czym przyjrzała się Szóstemu.
     - Maggie poznaj Szóstego, Szósty poznaj Maggie.
     Staruszka nadal lustrowała wzrokiem mężczyznę.
     - Twoja aurę okrywa całun śmierci. A twoja przyszłość jest niepewna. - powiedziała siwowłosa poważnym tonem.
     - Magie jest półdemonem Expisco, ma pewne zdolności pozwalające jej na wgląd w przeszłość i przyszłość. - Wyjaśniła zielonooka.
      - Jesteście głodni? - spytała staruszka, weselszym tonem.
       Oboje próbowali odmówić, ale Maggie była nieugięta. W końcu najpierw ona a później Szósty zostali przekonani do zjedzenia potrafki z zająca.  Po kolacji Rebeka zaprowadziła Szóstego do, wcześniej przygotowanego przez Maggie pokoju. I sama udała się do swojego, starego pokoju. Wszystko było tak jak zostawiła to kilka lat wcześniej. 
       Ściany były pomalowane na ciemnoczerwony kolor. Na wprost drzwi stało duże łózko. Było zasłane czarną, aksamitną pościelą.  W nogach łózka stała skrzynia. Pod lewą ściana stały szafa na ubrania i i mała biblioteczka. W pokoju stała również bardzo stara toaletka, na której stało kilka figurek smoków i węzy. Na jednej ze ścian wisiał stary, zakurzony gobelin. Kolory były bardzo wyblakłe. Rysunek przedstawiał dwie walczące wiwerny. Ciała obu potworów były ze sobą splecione, każdy ze stworów miał wiele ran. Zielona wiwerna wbijała zęby w bok drugiej, czarnej. Niebo było czarne , przecinała je błyskawica.


*******************************************************


      Szósty wstał. Ból znów dawał o sobie znać. Powoli zwlekł się z łózka i poszedł do łazienki, połączonej bezpośrednio z pokojem. Ochlapał twarz zimną wodą i wrócił do pokoju.
       Był on pomalowany na niebieski kolor. Oprócz dużego łózka były tam również: szafa na ubrania, stoliczek nocny i biurko. Pod oknem stały również mały stoliczek i dwa fotele.  
       Nagle ktoś zapukał do jego drzwi.
       - Szósty, zejdz proszę na śniadanie. - był to głos Maggie.
       Po chwili mężczyzna był w kuchni, na stole leżał talerz na którym były gotowe kanapki. W kuchni była Maggie, zaparzała właśnie kawę. 
       - Dzień dobry, siadaj i jedz - przywitała się staruszka
       - Dzień dobry - odpowiedział mężczyzna, był bardzo głodny więc usiadł na krześle i wziął pierwszą kanapkę.
        Kobieta postawiła przed nim kubek z kawą i cukiernicę. Później Maggie zaczęła wybierać owoce z metalowego koszyczka, myc je, obierać, kroić a następnie wrzucać do pojemnika miksera. Po jakimś czasie do kuchni weszła Rebeka, była ubrana w swoją tradycyjna czerń. Miała na sobie spodnie i bluzę bez zamka. Nie miała na sobie butów ani skarpetek. Przywitała się z obydwojgiem.
        Nagle gdzieś w domu rozległ się dźwięk tłuczonego szkła.
        - Przeklęty kot - powiedziała Maggie po czym wyszła z pomieszczenia.
      Zielonooka wrzuciła resztę owoców do blendera po czym nakryła pojemnik pokrywką i włączyła urządzenie, po chwili wyłączyła je.  Podeszła do lodówki i wyjęła woreczek wyglądający dokładnie jak te na filmach. Był to pojemnik z krwią. Kobieta włożyła go do mikrofalówki i  podgrzała. A następnie ku obrzydzeniu i przerażeniu mężczyzny. Rozcięła plastik paznokciem i wlała trochę krwi do zmiksowanych owoców. Resztę krwi przelała do wysokiej szklanki. Upiła łyk.
      Szósty nagle stracił apetyt. Odwrócił wzrok, spojrzał za okno. Na zewnątrz lekko prószył śnieg. Znów usłyszał odgłos urządzenia, który po chwili ucichł. Kobieta usiadła naprzeciwko niego, postawiła coś na stole i popchnęła to w jego kierunku. Była to buteleczka z błękitnym płynem, tyle ze dziś był on ciemniejszy niż ten w poprzedniej fiolce, a może się mu tylko wydawało? Nieważne - pomyślał. Odkorkował buteleczkę i wypił jej zawartość, dziś płyn miał inny smak, był dziwnie metaliczny.
      Spojrzał na kobietę. Piła spokojnie swój krwawy koktajl, przez słomkę. Wpatrywała się w obraz za oknem. Miała dziwny smutny, ale tez i melancholijny wyraz twarzy.
       - Jesteś wampirem? - spytał
       Zaśmiała się cicho, ma taki piękny głos - pomyślał
       - Jeżeli jakaś istota nadprzyrodzona pije krew od razu jest tożsamiona z wampirem. Nie jestem wampirzycą, jestem czymś groźniejszym, jestem lamią - jej głos był spokojny, było w nim czuć smutek.
       Szósty chciał kontynuować te rozmowę.
        - Lamią? Nigdy nie słyszałem o takim gatunku półdemona.
        Znowu zaśmiała się. Miała naprawdę piękny głos, Szósty nie mógł się skupić na niczym innym. Jego umysł zaczęła spowijać mgła. Próbował przypomnieć sobie jakieś wydarzenie, skupić się na czymkolwiek innym niż ta rozmowa. Ale nie mógł tego zrobić. Wszystko przestało się liczyć. Chciał słuchać tylko tego głosu.
         - Ja nie jestem półdemonem, tylko demonem... Lamia w mitoligii greckiej to potwor o kobiecej postaci, pożerając mężczyzna i dzieci podstępnie zwabionych jej złudna pięknością. Grecy nie minęli się z prawdą. Tyle ze ja nie zabijam dzieci... zazwyczaj, i zwabiam swoje ofiary za pomocą głosu, ale ładna buzia tez czasami się przydaje... Oznajmiła kobieta. Wyraz smutku i nostalgii ciągle nie znikał z jej twarzy.
          - Czy ty teraz mnie hipnotyzujesz? - skupienie się na tym żeby wypowiedzieć to zdanie, wymagało od niego dużego wysiłku woli.
        - Tak. 
       Nagle mgła rozproszyła się, mężczyzna odzyskał pełnie władz umysłowych.
        - Mam nadzieję ze  nie masz mi tego za złe. Chciałam sprawdzić jak odporny jesteś na mój wpływ. Nie mogłabym cie zahipnotyzować na dłużej niż czas tej rozmowy. Zahipnotyzowanie półdemona jest dla mnie bardzo trudne, chyba ze ten półdemon nie wypił mojej krwi. Wtedy mogę go zahipnotyzować tak łatwo jak człowieka. Dodatkową ochronę zapewnia ci bransoletka. To bardzo silne zaklęcie. Trudno było je ominąć. Silna wola przyda ci się, stare półdemony hipnotyzują młodsze i robią sobie z nich straż, chłopców na posyłki, ludzi od brudnej roboty, itp. - oznajmiła, po czym pozmywała brudne naczynia i poszła na górę do swojego pokoju.
      Szósty również poszedł na górę. Około południa widział jak Rebeka odjeżdza czarnym terenowym samochodem. 
     Obiad i kolacje zjadł w towarzystwie Maggie. Staruszka wyjaśniła mu ze Rebeka pojechała po jakieś rzeczy które będą potrzebne podczas jego jutrzejszej przemiany.

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 10

Szósty obudził się. Spojrzał na zegarek, była 9:28. Alarm który go obudził był nadzwyczaj głośny. Przyprawiał go o ból głowy. Spróbował wstać, jednak każdy mięsień jego ciała protestował okropnym bólem. Jakby tego było mało czuł ze za chwile zwymiotuje. Powoli udało mu się wstać i dojść do łazienki. Kiedy mdłości minęły wrócił do pokoju. Ktoś pukał do drzwi. Mężczyzna podszedł do drzwi i otworzył je. Na korytarzu stała kobieta. Była ubrana w czarne spodnie włożone w kozaki, a także czarna bluzkę i kitel lekarski. Ciemne włosy były związane w kucyk. Zielone oczy patrzyły na niego przenikliwie. Była bardzo ładna.
      - Mogę wejść?
     - Przepraszam, ale my chyba się nie znamy. Z pewnością zapamiętałbym tak ładną buzie.
      - Ja znam ciebie. Mam mało czasu, chce porozmawiać o wydarzeniach wczorajszego wieczoru.
      Mężczyzna cofnął się aby przepuścić kobietę. Po czym zamknął drzwi.
     -  Pamiętasz co działo się wczorajszego wieczoru?
     Umysł mężczyzny zalała fala obrazów. Walka z wilkołakiem. To jak ta kobieta łamała kości bestii jakby to były suche gałązki, podziemna sala, dziwny rytuał, rozmowa z człowiekiem którego imienia nie pamiętał.
      - To wszystko wydarzyło się naprawdę. Podczas walki zostałeś pogryziony przez wilkołaka. Podczas następnej pełni która jest za 3 dni twoja przemiana się dopełni ty tez będziesz wilkołakiem.
      - Podczas wczorajszej rozmowy z... - nie mógł sobie przypomnieć imienia tego faceta
      - ... Yesholem. Zobaczę co da się zrobić w tej sprawie. - powiedziała kobieta odpowiadając na jego niezadane pytanie. Z kieszeni fartucha wyjęła małą buteleczkę z błękitną cieczą, którą postawiła na szafce nocnej. - To zniweluje raczej niepożądane działanie wilkołaczego jadu. Wypij wszystko. Spotkamy się później. Aha i jeszcze coś zastanów się nad tym czy chcesz zostać członkiem Bractwa Czarnego Sztyletu - poinformowała go kobieta po czym bez słowa wyszła.
      Szósty wziął do ręki buteleczkę, po czym odłożył ją na stolik. Nie zamierzał pic tego płynu.
     Wierzył w to ze zmienia się w wilkołaka. Jego rodzice byli Nocnymi Łowcami. Matka od dziecka zaznajamiała go z stworzeniami świata nadprzyrodzonego.
     Mężczyzna usiadł na łóżku, ból nie ustawał przeciwnie nasilał się. Szósty zauważył ze jego ubranie jest poszarpane i poplamione krwią. Wykapał się i przebrał. Na jego ramieniu i klatce piersiowej widniały nowe blizny.  Wrócił do pokoju i położył się na łóżku.
     Szósty  usłyszał dźwięk przypominający uderzanie kamienia o szybę. Powoli wstał. Zanim zasnął wziął leki przeciwbólowe, jednak nic nie dały. Słonce chyliło się ku zachodowi. Tak długo spałem?- zadał sobie pytanie w myślach. Za oknem był ptak, gdy podszedł bliżej zauważył ze to kruk. Otworzył okno ptak wleciał do środka. Usiadł na oparciu krzesła stojącego przy biurku.
     Kruk był wyjątkowo duży a jego oczy miały kolor rubinu.
   Takie same ptaki często przylatywały do ich domu. Zawsze pukały dziobami w szybę tak długo az ktoś ich nie wpuścił, zawsze leciały prosto do jego matki. A ona patrzyła im w oczy.  Po czym dawała im trochę chleba i odsyłała z powrotem. Kiedyś wyjaśniła mu ze te ptaki maja specjalne zdolności telepatyczne wykorzystywane do przesyłania wiadomości.
    Ptak w dziobie miał jakąś bransoletkę, którą upuścił na ziemię, po czym zaskrzeczał.
    Szósty usłyszał w głowie kobiecy głos. " Spotkajmy się w północno-wschodniej części Central Parku, o 20;00, czekaj tam na mnie znajdę cię. Jeniffer. Twoja siostra.
    Kruk znów zaskrzeczał, wzbił sie do lotu i wyjeciał przez ciągle otwarte okno.
    Szósty podszedł do krzesła i podniósł bransoletkę którą przyniósł kruk. Była ona wykonana z czarnych skórzanych rzemyków, w które zostały wplątane drewniane koraliki. Na każdym z nich widniał symbol. Mężczyzna pamiętał to jak matka dała takie bransoletki jemu i jego siostrze.
     - Noście je zawsze, nigdy nie zdejmujcie. Te bransoletki zapewnią wam bezpieczeństwo. Te znaki to stare silne zaklęcie, które ochroni was przed niebezpieczeństwem. Kocham was oboje. - powiedziała przytulając ich.
     2 dni później została zamordowana. Policja stwierdziła ze jego matka była przypadkowo wybraną ofiara szaleńca zabijającego kobiety. Jednak prawda była inna, a on ja znał, matka została zamordowana przez wampira.  Powtarzał to policji, opiekunom domu dziecka.  Nikt mu nie wierzył. Ale on wiedział swoje. Widział jego twarz, chciał go znaleźć i zabić. Uciekł z domu dziecka, przydały się treningi z jego matką. Przez jakiś czas był na ulicy. Kradł aby przeżyć. Pewnego dnia, człowiek któremu chciał ukraść portwel, zoriętował się w sytuacji. Próbował go gonić, ale David był szybszy i sprytniejszy. Po jakimś czasie spotkał człowieka który przedstawił się mu jako Pierwszy...
     Nagle poczuł okropny ból w czaszce, jakby ktoś przypalał mu mózg rozgrzanym do czerwoności żelazem. Szósty upadł na kolana, złapał się za głowę. Po chwili ból zaczął promieniować w całym ciele. Mężczyzna zaciskał zęby aby nie krzyknąć, nie chciał aby ktokolwiek go zobaczył w takim stanie. Nagle usłyszał chrzęsty i trzaski. To były jego kości. Łamały się i przemieszczały, rozrywały mięśnie, po chwili znów wracały na swoje miejsce. Widział jak jego paznokcie zmieniają się w pazury, jego palce krwawią. Czuł również okropny ból zębów, czuł smak jego własnej krwi w ustach, wypluł ją. Sam nie wiedział ile tak tam leży skręcając się z bólu. Kilka sekund, minut a może kilka dni? W końcu ból minął. Było to dla niego jak wybawienie. Leżał na podłodze, ciężko oddychając. Było tak cicho ze słyszał szybkie bicie swojego serca. Leżał tak jakiś czas, ból nie ustąpił całkowicie. Nadal pulsował w jego ciele. Szósty wstał powoli, nie chciał aby to się powtórzyło. W głowie dźwięczał mu głos kobiety "To zniweluje raczej niepożądane działanie wilkołaczego jadu. Wypij wszystko. Spotkamy się później." Nie obchodziło go co to jest. Czy to trucizna czy nie. Nie chciał ponownie tak cierpieć. Odkorkował buleteczkę, poczuł zapach nieznanych mu ziół. Wypił wszystko, zimny płyn spłynął w dół gardła. Szósty poczuł jak ból zanika. W ustach czuł nadal smak krwi, poszedł do łazienki przepłukać usta. Kiedy wrócił do pokoju, zastał tam kobietę która odwiedziła go rano. Siedziała ona ka krześle od biurka, które obróciła w stronę łózka. Na kolanach miała ona kilka teczek.
     - Siadaj, musimy porozmawiac.
     Mężczyzna wykonał polecenie. Po chwili zoriętował się ze nawet nie wie jak ta kobieta się nazywa.
      - Dla ciebie Dr. Rebeka Holiday, pracuje w Providence. - odpowiedziała kobieta na jego niezadane pytanie.
       - Czytasz mi w myślach? - był tym zdenerwowany.
       - Słysze twoje myśli i potrafię grzebać ci w głowie, chce wiedzieć ile wiesz o Świecie Nocy, i wilkołakach.
       - Ale widzę że twoja wiedza jest bardzo skąpa. Niedobrze. Przemyślałeś moje ostatnie pytanie. Chcesz pracować dla Bractwa Czarnego Sztyletu?
        Teraz uświadomił sobie ze  w ogóle nad tym nie myślał.
        - Ja nie myślałem nad tym.
        - Hm... to może tak ... jeżeli przyłączysz  się do Bractwa będziesz żył a jeżeli nie zabije cię. - Rebeka powiedziała to lekkim tonem, ale w tym zdaniu ukryta była realna groźba.
         - Co robiłbym dla Bractwa?
         - Z twoich akt wynika iż jesteś płatnym zabójcą... - powiedziała kobieta otwierając jedną z teczek. - potrzebujemy płatnego zabójcy, który będzie mógł zabić każdego: dziecko, mężczyznę czy kobietę. Bractwo zapewni ci ochronę, będziesz mógł wieść normalne życie, będziesz mógł spotykać się z siostrą. A od czasu do czasu sprzątniesz kogoś. Jakieś pytania?
        - Tak, dlaczego powiedziałaś ze Bractwo potrzebuje kogoś kto zabije dziecko, kobietę lub mężczyznę. Czy macie już jakijś zabójców w Bractwie?
         Kobieta uśmiechnęła się, Szósty zauważył ze jej kły są trochę dłuższe niż ludzkie.
        - Tak, jak na razie jestem sama ale nie zabijam niewinnych, taka moja zasada. Spokojnie raczej nie będziemy sobie wchodzić w drogę. Jeszcze jakieś pytania?
        - Dlaczego mi pomagasz. Dlaczego nie zabiłaś mnie kiedy miałaś okazje?
         - Opieka nad tobą to moja kara. Wilkołaki są na wyginięciu, muszę kogoś wstawić na miejsce tego którego zabiłam wczoraj. A nie zabiłam cię ponieważ miałeś znamię przynależności do Bractwa Czarnego Sztyletu. Jaki jest twój wybór?
         - Przyjmuje propozycję.
         - Dobra. To już mamy za sobą. Jak wiesz zmieniasz się w wilkołaka. Twoja przemiana nastąpi za 2 dni, podczas pełni księżyca. Twoja pierwsza przemiana będzie pod podrzątkowana pełni, będą tobą kontrolowały najprymitywniejsze instynkty. Potem będziesz się zmieniał wedle własnej woli i zachowasz pełnie władz umysłowych. Pierwszą przemianę spędzisz w specjalnej celi. Ale do pełni księżyca nie możesz tu zostać, zbyt duże ryzyko ze ktoś odkryje w co się zmieniasz. Aby temu zapobiec, wyjedziemy na kilka dni do mojego domu niedaleko  Mystic Falls.




   Dedykacja i pozdrowienia dla Mrocznej Krainy dzięki za ostatnią rozmowę, następnego dnia dostałam zastrzyku weny. Ale jak to ja miałam lenia i notkę dodaje dziś.
   Pozdrowienia również dla Pana W. Co ja bym zrobiła bez rozmów z tobą? Pewnie bym strasznie się nudziła.

sobota, 24 sierpnia 2013

Libster Blog Award

                                     Libster  Blog Award


  
  Nominacja do L.B.A jest przyznawana przez bloggerów, w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Otrzymują ją blogi o mniejszej ilości obserwujących, przez co daje możliwość rozpowszechnienia się. Po otrzymaniu nominacji należy odpowiedzieć na 11 pytań, które ułożył jej autor. Następnie układasz 11 pytań, które zadajesz 11 nominowanym przez Ciebie osobom.


Zostałam nominowana przez: Olcia


Regulamin: 

1. Podziękuj osobie dzięki, której trafiłeś do konkursu. 
2. Obserwuj i skomentuj bloga osoby, która Cię nominowała. 
3. Odpowiedz na pytania. 
4. Napisz 5 ciekawostek o sobie. 
5. Wstaw "always the best blogs" na swojego bloga. 
6. Wybierz 10 blogów, które według Ciebie powinny trafić do konkursu, 
7. Przekaż osobom wybranym przez Ciebie wiadomość o nominacji. 
8. Umieść ich blogi w tym poście.
Zostałam nominowana przez: Olcia


5 ciekawostek:

  1. Nienawidzę romansów, miłości i wszystkiego co z tym związane.
  2. Mimo tego że prawie wszystkie ciuchy w mojej szafie są czarne czasem mam problem z ich dopasowaniem
  3. Mam bardzo specyficzne poczucie humoru. Śmieje się z horrorów i dramatów.
  4. Nienawidzę większości współczesnych horrorów. Coś by się komuś stało gdyby w horrorze nie były cycatych debilek?
  5. Oceniam książki po okładce( bierzcie to dosłownie) i zazwyczaj wybieram książki które są dosyć fajne. 



Moje odpowiedzi:

  1. Co nakłoniło Cię do blogowania?
  Odp: Najpierw czytałam Creepasty i chciałam pisać właśnie takie straszne opowiadania, potem trafiłam na Wiki Generator Rex. Przeglądałam strony bez konkretnego celu i trafiłam na bloga Olci, potem znalazłam kolejne... Jakoś nie czułam się za bardzo żeby pisać Creepasty, postanowiłam napisać coś o tematyce GR.
  2 .Ulubione jedzenie?
   Odp: Pizza.
  3.Kiedy jestem sama lubię...
   Odp: Kiedy jestem sama lubię...( w domu) oglądać telewizor i grac na laptopie mojego brata. ( W swoim pokoju) Czytać książki.
  4.Twoim zdaniem piszesz dobrze, czy źle?
    Odp: Źle.
  5.Jakie blogi czytasz?
    Odp: Czytam blogi o tematyce Generator Rex. Czytam także blogi z strasznymi historiami.
  6. Jakich blogów unikasz?
    Odp: Romansów.
  7.Ulubiony zapach?
    Odp: Nie mam zielonego pojęcia. 
  8 .W swojej "paczce" masz więcej chłopaków, dziewczyn, czy nie masz "paczki"?
    Odp: Nie mam paczki.
 9. Ufasz osobom, z którymi gadasz przez internet, a nie proponują spotkania?
  Odp: Po części ufam a po części nie. Jestem samotna i czasami chce z kimś pogadać na jakiś temat tyle ze nie mam z kim. Wtedy rozmawiam z kimś z internetu. Nie znam tej osoby a ona nie zna mnie. Z drugiej strony sa rzeczy których nie mogę powiedzieć nikomu.
10. GG czy Skype?
  Odp: GG.
 11. Piosenki o życiu, czy miłości?
   Odp; O miłości. Jeżeli piosenka jest o nieszczęśliwej miłości.

Moje Pytania:

1. Wampir czy wilkołak ?
2. Wierzysz w istnienie istot nadprzyrodzonych?
3. Wiesz co to Stonehenge?
4. Jakiej muzyki słuchasz?
5. Lubisz Justina Biebera?
6. Rozrużnił abyś/byś bósto Greckie, Egipskie lub Skandynawskie?
7. Znienawidzony przedmiot?
8. Czytasz jakieś książki oprócz lektur?
9. Pizza czy hamburger?
10. Wiesz co to creepypasta?
11. Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? 

Moje nominacje:

1. Ból moim przyjacielem
2.Mroczna kraina

wtorek, 20 sierpnia 2013

Rodział 9

...Shiereen czekała na ostateczny cios. Już dawno przestała bać się śmierci. Wcześniej czy później każdy musi umrzeć, więc po co się bać czegoś co nieuniknione. Pocieszająca była myśl ze zginie w walce, jak na wojownika przystało.
   Nagle Logan puścił ją, nie była na to przygotowana, upadła na kolana. Wilkołak był kilka kroków od niej kulił się, w jego łapie tkwiła katana. Rebeka doskoczyła do miecza, który Bestia podczas walki wytrąciła jej z reki. Zaatakowała wilkołaka. Najpierw wymierzyła mu solidnego kopniaka w pysk, tak ze ten wyprostował się a następnie wbiła mu miecz w brzuch. Poprawiła chwyt na rękojeści po czym wbiła ostrze głębiej w ciało, w drugiej ręce miała naszyjnik, który założyła wilkołakowi. Teraz Logan był uwięziony w tym ciele. No przynajmniej do puki te ciało nie zostanie zabite. Rebeka wyciągnęła miecz z ciała, które upadło na ziemię. Spojrzała w bok. Kilka metrów od niej stal facet, który próbował ją zatrzymać podczas wykonywania ostatniej misji dla Bractwa. Patrzył na nią.
     Świadek. - pomyślała
 Schowała bron do pochwy.
    - Jest jesień i liście opadają, Cała miłość na Ziemi umarła... - zaczęła śpiewać Rebeka.
     Głosem potrafiła hipnotyzować mężczyzn, równie skutecznie jak syreny. Nie musiała śpiewać, mogła po prostu mówić do kogoś kogo chciała zahipnotyzować, ale śpiew był skuteczniejszy.
      Kobieta stanęła na prawej łapie wilkołaka, zwiększała nacisk tak długo aż kość nie złamała się. Złamała także pozostałe kończyny i zebra bestii. Ani na chwilę nie przestawała śpiewać.
     - podejdź - zwróciła się aksamitnym tonem do "zielonego".
     Mężczyzna wykonał polecenie. Kobieta zdjęła jego okulary. Spojrzała w ciemno - brązowe oczy.
      - Zabijałeś niewinnych - stwierdziła, uśmiechajac się.
     Po chwili ona, mezczyna i wilkołak znalezli sie w wielkiej podziemnej sali. Rebeka pstrykneła palcami. Sale rozświtlilo zielone światło.
       Z sufitu zwisały metalowe klatki w których płonął zielony ogień. Na środku groty była kamienna kolumna, wokół której owijał się wielki wąż. Jego ciało było wykonane z czarnego kryształu, zaś oczy i kły były krwisto - czerwone. Potwór był bardzo realistyczny, jakby zaraz miał ześlizgnąć się z kolumny i pożreć wszystkich w sali. I właśnie tak było.
      Rebeka przywiązała łańcuchami wilkołaka do kolumny. Czekała na Fausta. Podeszła do  faceta, który nie ruszył się ani na krok. Musiała uleczyć rany. Mogła to zrobić na dwa sposoby.  Pijąc krew lub zaklęciami. Rebeka zdecydowanie wolała krew.
      - Daj mi reke - rozkazała.
      Szósty wykonał jej polecenie bez mrugniecia okiem.
      Kobieta podciągnęła rękaw koszuli, ukazując lewy nadgarstek. Mężczyzna miał na nim tatuaż. Mały czarny sztylet, znak przynależności do Bractwa Czarnego Sztyletu. Nie mogła ona żywić się na członkach Bractwa. Cholera, zaklęła w myślach. Czary bardziej ja osłabią.
      - Nie ruszaj się z tąd, warknęła.
    Wyszła z groty, szła szerokim korytarzem, minęła kilka cel i drzwi. Otworzyła jedne z drzwi, pokój do którego weszła był prawie pusty, pod jedna ze ścian stała lodówka. Kobieta otworzyła ją, było w niej kilkadziesiąt półlitrowych butelek z krwią. Pierwszą wypiła jednym chaustem. Nienawidziła zimnej krwi, ale nie miała czasu aby iść na górę i podgrzać ja.  3 kolejne wypiła wracając do groty.
     Kiedy wróciła Szósty stał jak slup soli w tym samym miejscu w którym był wcześniej. W grocie był już Faust. Spojrzała na " Zielonego" i posłał mi zdziwione spojrzenie.
      - Świadek- wyjaśniła- Zaczynajmy.
      Już wcześniej omówili cały przebieg rytuału. Więc teraz zostało tylko jego wykonanie.
      Rebeka i Faust ustawili się w odległości około 5 metrów od kolumny. Stanęli naprzeciw siebie. Jednocześnie zaczęli cicho śpiewać litanie.
      - Vrasta anetkter tanio tor anakte...
      Na kamiennej posadzce pojawiła się 5- ramienna gwiazda utworzona z zielonego ognia. W samym jej centrum znajdowała się kolumna i przykuty do niej wilkołak.
     Logan oprzytomniał próbował się wydostać, szarpał się i warczał. Jednak łańcuchy trzymały go mocno.
      - Vrasta anetkter tanio tor anakte... - kontynuowali powolna litanie.
      Rebeka czuła jak magia wycieka z jej ciała.
      Płomienie podniosły się, i zaczęły się przesuwać w stronę środka gwiazdy. W końcu obieły one kolumnę ciasnym kręgiem, wilkołak zaczął się palić.
     Skowyt bólu, niusł się po sali, odbijał od ścian i nakładał na kolejne wrzaski bólu, palonej żywcem istoty.
       Rebeka zauważyła jakiś ruch, spojrzała w tamtą stronę. W rogu groty na czarnym koniu siedziała postać, patrzyła na wilkołaka, po chwili  wzrok Mortimera przeniósł się na Rebeke.  Po czym Śmierć zawróciła konia i odjechała przenikając ścianę.


********************************************************


   Shiereen i Szósty siedzieli w bibliotece. Rebeka nie  wiedziała co ma zrobić. Nie mogła zabić Nocnego Łowcy. Tajemnicze zgony i masakra, pewnie nie uszły uwadze Bractwa. Oprócz niej w Providene było jeszcze kilku informatorów. Kwestia czasu było to kiedy zostanie znaleziona.
     - Wiesz czym jestem?
     - Istotą świata nocy.
     - Skąd masz ten tatuaż?
     - Rodzice zrobili mi go kiedy miałem 8 lat.
     - Wiesz kim są?
     - Byli Nocnymi Łowcami.
     - Dlaczego ty nim nie jesteś.
     - Kiedy miałem 10 lat zostali zamordowani. Ja i moja siostra zostaliśmy oddani do domu dziecka. Po kilku dniach uciekłem.
      Rebeka usłyszała odgłos wielu kroków. Po chwili do biblioteki weszło 3 Nocnych Łowców. Wśród nich był jeden wilkołak. Tak jak się spodziewała Najwyższy Strażnik chciał ją widzieć. Zabrała ze sobą Szóstego.
      Najpierw wezwano ją, opowiedziała Yesholowi o wydarzeniach które miały miejsce w ostatnim czasie. Tak jak się spodziewała dostała ostrą reprymende, która ani trochę się nie przejęła.
      Następnie przywódca Bractwa Czarnego Sztyletu chciał się wiedzieć z  "Zielonym".
     W czasie kiedy oni rozmawiali Rebeka poszła  na spacer.
 Po jakimś czasie została ponownie wezwana do gabinetu Yeshola.
      Weszła do środka. Za ciężkim, czarnym biurkiem siedział mężczyzna w wieku około 25 lat. Na jego twarzy  malowała się powaga.
      - Będziesz zajmowała się nowym członkiem Bractwa.



Ostatnio nic mi się nie chce. Dlatego rozdział pojawił się tak późno i jest tak dziadowo napisany. Następny postaram się napisać lepiej i szybciej, ale nic nie obiecuję.

wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 8

     Przez najbliższe dwa tygodnie umarło 5 agentów. Ich śmierć nie byłaby niczym dziwnym, gdyby nie fakt ze każde z nich zmarło śmiecia naturalna mimo młodego wieku i dobrego zdrowia. Dziwne było również to ze stan zwłok wskazywał na to iż agenci umarli kilka dni wcześniej. Lekarze podejrzewali wirusa, lecz w ciałach nie znaleziono żadnych podejrzanych komórek. Rebeka wiedziała ze to Logan zabijał a następnie ożywiał martwe ciała. Gdy rozkład był zbyt zaawansowany porzucał je i znajdował kolejne ofiary. Tylko po co? To pytanie dręczyło kobietę. Logan a raczej jego duch, od ostatniego spotkania nie pokazał się ani razu. W śnie czy w rzeczywistości. Rebeka wiedziała ze ten spokój nie może trwać wiecznie. Była nerwowa.  Przez cały czas wyczulała zmysły, w poszukiwaniu demonicznej aury. Wielokrotnie przyłapywała się na tym ze dotykała białego kryształu, zawieszonego na szyi, który dostała od Fausta. Gdyby w jej pobliżu pojawił się Logan naszyjnik miał się zrobić ciepły. Za każdym razem kiedy go dotykała był lodowato zimny.
    Rebeka wróciła do swojego pokoju po kolejnym dniu pracy. Zamknęła drzwi na klucz. "Popadasz w paranoje" - skarciła samą siebie. Zapaliła kilka świec zapachowych i kadzideł. Po pokoju rozszedł się przyjemny zapach jaśminu. Kobieta usiadła na środku łózka ze skrzyżowanymi nogami. Zamknęła oczy. Zawsze robiła to kiedy była zdenerwowana. W ten sposób uzyskiwała spokój ducha i odprężała się. Pewnej chwili poczuła ze naszyjnik nie jest już zimny. Wyjęła go spod bluzki. Był letni. Wstała. Przebrała się. Ubrała się w struj jaki Nocni Łowcy nosili 150 lat wcześniej.
     Czarna koszula z szerokimi rękawami, skórzany gorset, a także również czarne skórzane spodnie i wysokie buty. W jej stroju były tylko dwa kolorowe akcenty: krwisto czerwone guziki i złoty pasek. Wzięła ze sobą 2 sztylety, miecz, sznur do duszenia i 10 noży do rzucania. Wisiorek z białym kryształem zawiesiła na szyi. A drugi identyczny tyle ze czarny i zaklęty innym zaklęciem włożyła do kieszeni spodni.  Drugi wisior który dał jej Faust, miał uniemożliwić Loganowi ucieczkę z ciała w którym aktualnie będzie się znajdował. Światło zaczęło mrugać a po chwili zgasło. Nie był to dla niej problem. Zmieniła się w swoją połowiczną formę.
     Teraz Rebeka mogła wykorzystać pełnię swoich demonicznych zdolności. Mimo ciemności widziała doskonale. Wyczuwała słabe echa chaosu, gdzieś w Providence. Mimo tego iż światła zgasły, aktywowała urządzenie ukryte w klamrze paska. Chciała mieć 100 % pewność że nie zostanie nagrana. Kobieta wyszła z pokoju. Już po chwili wyczuła krew. Kierowała się jej zapachem i coraz silniejszymi falami chaosu. Jeden z korytarzy wyglądał jak pole bitwy. Wszędzie walały się kończyny, krew i wnętrzności. Krew nie zdążyła zakrzepnąć, walka odbyła się niedawno. Rebeka zamknęła oczy, skupiła się na chaosie. Błysk kłów, czarne futro, krew, dźwięk upadających na ziemie naboi, głowa lecąca w powietrzu lądująca prze jej nogami.
     -Wilkołak - wyszeptała
    "Logan przejął ciało wilkołaka."
     Kobieta usłyszała tęten kopyt. Mortimer. Musi znaleźć Logana zanim Śmierć go przepłoszy.
     Znów zamknęła oczy tym razem szukała innej nadnaturalnej istoty. Szła szybkim krokiem. Naszyjnik stawał się coraz cieplejszy. Po jakimś czasie do jej uszu doszły ciche warknięcia. Przyśpieszyła. Usłyszała skowyt bólu, który pewnie było słychać w całej bazie. Kamień stał się gorący i tak już go nie potrzebowała. Słyszała ciche warknięcia. Znów wyczuwała krew. Ludzką i wilkołaczą. Wyszła za kolejnego zakrętu. W połowie korytarza na dwóch tylnych łapach stał wilkołak. Jego czarne futro było posklejane od krwi.  Kilka metrów od wilkołaka leżał facet który próbował ja zatrzymać kiedy wykonywała ostatnie zadanie dla Bractwa.  Wilkołak zszedł na 4 łapy i zaczął zbliżać się do "zielonego". Rebeka z nadnaturalna szybkością zbliżyła się do bestii i wbiła mu sztylet pod zebra. Nie była to rana śmiertelna ale bardzo bolesna. Wilkołak rzucił się na nią. jednak ona wykonała unik. Nie spodziewała się ze bestia będzie tak szybka. Logan ponowił atak i rozszarpał jej skrzydło, z którego zaczęła płynąć czarna krew. Po kilku atakach udało jej się wbić kolejny sztylet wilkołakowi w brzuch. Jednak Loganowi udało się pochwycić ją za gardło. Uniósł ja nad ziemi dobre kilkanaście centymetrów. Podniósł łapę na wysokość jej twarzy, przymierzał się do rozszarpania jej gardła, lub obcięcia głowy. Oba sposoby są dobre na zabicie demona. Rebeka zamknęła oczy, czekała na ostateczny cios...

niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział 7

Biały miał rację. Doktor Fell zaniedbywał swoje obowiązki, miał, a raczej teraz to ona ma duże zaległości. W czasie kiedy miał pracować w swoim drugim laboratorium, opuszczał bazę.
    4 dni po jego śmierci, odbył się pogrzeb. Oprócz niej nie przyszedł nikt z Providence. Rebeka sama nie wiedziała dlaczego tam poszła. Doktor Fell był dla niej nikim.
     Faust skontaktował  się z nią, tydzień po ich pierwszym spotkaniu.Tym razem Faust wybrał miejsce spotkania. Jego dom.Mężczyzna mieszkał na osiedlu domków jedno rodzinnych.
     Rebeka wysiadła z taksówki. Owiało ją zimne, nocne powietrze. Spojrzała na niebo. Było ono wyjątkowo czyste, bez chciażby jednej chmurki. Księżyc w pełni oraz gwiazdy oświetlały okolicę bladym światłem. Kobietę skierowała się na chodniczek prowadzący do białego domu. Żadne światło w środku się nie paliło. Niezrażona tym zielonooka, zadzwoniła dzwonkiem. Po chwili drzwi  otworzył jej Faust.  Miał na sobie ciemne spodnie, gorset i kitel lekarski.
     - Dobry wieczór - przywitał się Faust z uśmiechem.
     - Dobry wieczór - odpowiedziała mu kobieta.
     - Choć za mną - powiedział Męczyna po czym cofnął się aby mogła wejść a następnie zamknął drzwi na klucz , który włożył do kieszeni spodni. Przeszli przez korytarz, na końcu którego, po lewej stronie były drzwi. Wyglądały na mocne. Następnie zeszli do piwnicy. Było to duże pomieszczenie. Znajdowało się tam kilka kartonowych pudeł i worków. A także stara kanapa, stół i szafa. Przeszli na drugi koniec pokoju, gdzie stała szafa. Faust wszedł do niej jakby nigdy nic, po czym zniknął." Iluzja" - pomyślała kobieta.  Jej oczy stały się jadowicie zielone. Teraz widziała ciężkie, czarne drzwi. Przeszła przez nie. Weszła do dużego pomieszczenia. Rozejrzała się. Pod ścinami stały szafy wypełnione książkami i słoikami w których były różne części ciała lub male zdeformowane zwierzątka zanurzone w formalinie. W rogu stało biurko na którym było pełno otwartych książek i luźnych kartek wypełnionych zgrabnym odręcznych pismem. Na środku pokoju stało metalowe łózko z pasami. A obok niego mniejsze gdzie powinny leżeć noże, skalpele i inne tym podobne przedmioty.  Jej uwagę przykuła postać siedząca ze zwieszonymi nogami na krańcu stołu. Była to młoda kobieta, całkiem ładna. Długie, kręcone, błąd włosy spływały jej po połowy pleców.  Blondynka była ubrana w czarne spodnie, biały T- shirt,  kilet lekarski i buty na lekkim obcasie. Patrzyła na nią z ciekawością swoimi błękitnym oczami. Ale najbardziej zaskakujące było to ze po jej skroni spływała mała strużka krwi. Ona była martwa.
      - Shieren poznaj proszę Elizę, Elize poznaj Shieren. - przedstawił je sobie Faust.
      Kobieta podeszła do niej i wyciagneła dłon, demonica zrobiła to samo. Nie spodziewała się tego ze dłoń blądynki będzie materialna.
      - Historia zatoczyła koło. Eliza została zamordowana 5 lat temu. Nie chciałem jej stracić. Podpisałem pakt ze śmiercią. - powiedział mężczyzna,  kobieta widziała jak dużo wysiłku kosztowało go przyznanie się do tego.
      - Jak mogę się pozbyć Logana? - spytała, zmieniając temat.
      - W jednej z książek mojego przodka. Znalazłem pewną zakazaną formułę. Dzięki niej można zniszczyć ducha. Faust 1 nigdy jej nie zastosował ale nekromanta który stworzył te zaklęcie podobno użył go. Ale nie wiem czy zadziałało...
     Jeszcze przez jakiś czas rozmawiali. Faust wyjaśnił jej na czym będzie polegało zaklęcie i co będzie do niego potrzebne. Do ich rozmowy dołączyła się Eliza, okazała się być bardzo bystra. Razem w trójkę ułożyli plan zwabienia Logana w odpowiednie miejsce...
     

piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział 6

 - Mam dla ciebie propozycję... - zwróciła się Śmierć do kobiety, zsiadając z konia.
   Teraz Mortimer wyglądał inaczej niż podczas po południowego spotkania. Wyglądał jak zwykły mężczyzna około 50. Miał on na sobie czarny garnitur. Jego  była blada i poznaczona zmarszczkami. Oczy były dwiema studniami bez dna.
    Instynkt podpowiadał Shiereen ze coś jest nie tak.Spojrzała na konia. Było to czarne, chorobliwie chude zwierze. W wielu miejscach na jego ciele brakowało mięśni i skóry, koń nie posiadał także przedniej prawej nogi. Wszystko się zgadzało, zwierze wyglądało jak koń Śmierci.
     Przeniosła wzrok na Mortimera. Przeanalizowała wygląd mężczyzny. Zauważyła brak klepsydry, w której Kostucha przechowywała dusze, zanim przenosiła je na tamten świat. Przypomniała sobie rozmowę z Faustem.

  - Jak mogę go zabić? - spytała Rebeka
  Faust zaśmiał się cicho, co zirytowało kobietę.
   - Nie da się zabić ducha, bo on już nie żyje. W przypadku twojego byłego narzeczonego, możesz zabić ciało w którym duch aktualnie przebywa, ale nie możesz zabić samego ducha. - wyjaśnił mężczyzna - Jednakże, mój przodek  stworzył wiele różnych teoria i formuł, nie wszystkie z nich przeanalizowałem. Przeczytam je jeszcze raz może znajdę sposób aby ci pomóc...

Rebeka otworzyła portal, i zniknęła w nim. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z własnej głupoty. Portal przeniósł ja na środek korytarza w Providence. Na szczęście na korytarzu nikogo nie było. Ale kamery na pewno zarejestrowały to jak nagle pojawiła się w samym Środku bazy. Zorientowała się gdzie jest i skierowała się do centrum monitoringu. Było to pomieszczenie wypełnione komputerami. Szybko udało jej się zahipnotyzować mężczyznę i namówić go do skasowania nagrania.
    Następnie skierowała się do swojego pokoju. N drzwi i okna nałożyła kilka zaklęć, które miały uniemożliwić  włamanie się do pokoju. Nie wiedziała czy poskutkują na ducha, ale miała taką nadzieję. Następnie poszła się wykapać, zmyła z siebie krew, swoją i swoich ofiar.
    Noc była spokojna bez snów.
    Rano obudziły ją promienie słoneczne przedostające się przez szparę w zasłonach. Kobieta przeciągneła się i spojrzała na zegarek, była 9:12. Zazwyczaj wstawała o 7, tak żeby zdążyć do pracy. Ale teraz kiedy doktor Feel nie żyje, zapewne zostanie zwolniona. Pomyślała o tym co teraz zrobi. Zaraz po studiach, podjęła pracę w Providence. Może czas odpocząć? Zniknąć. Zaszyłaby się w swoim domu na kilka tygodni a potem umarłaby w jakiś sposób. Może jej samochód mógłby zjechać z klifu? A może trucizna? Lub porwanie. Nie lubiła leżeć w kostnicy a potem w trumnie udając martwą. Mogłaby zostać porwana i zabita. Ciała nigdyby nie odnaleziono. Po kilku latach powróciłaby pod nowym nazwiskiem. Zaczęłaby nowe życie. W jakimś dużym mieście, gdzie łatwo o nowe ofiary.
    Jej rozmyślania przerwał alarm. Był głośny i denerwujący. Musiała wysłuchiwać go kilka razy dziennie. E.V.O ciągle atakowały.
    Postanowiła nie czekac na to az Biały Rycerz ją wezwie. Sama pujdzie do niego.
     Wstała i ubrała się. Ubrała się w czarne, obcisłe spodnie, czarną bluzkę bez nadruku i ciemny długi sweterek na zamek. Ciemne włosy związała w kucyk.Jej oczy po wczorajszej akcji były trochę zbyt jasne, nie chciała wzbudzać podejrzeń, dlatego założyła soczewki kontaktowe. Teraz były one ciemnozielone. Nie robiła sobie makijażu, zresztą prawie jak zawsze.
    Wyszła z pokoju i raźnym krokiem skierowała się do gabinetu Białego Rycerza. Przed wejściem stało dwóch, uzbrojonych żołnierzy. Ubranych w czarno - białe kombinezony. Ich twarze były zasłonięte prze kominiarki a głosy były zniekształcone. Przedstawiła się, a jeden z agentów wszedł do gabinetu. Wyszedł i oznajmił ze może wejść.
   - Dzień dobry - Przywitała się 
   - Dzień dobry - odpowiedział jej staruszek, miał on białe włosy, jego skóra była blada. Pewnie nieczęsto ruszał się za biurka. Oczy miały kolor bladego błękitu. Na jego twarzy widać było zmęczenie.
   Gabinet był duży, jednak było w nim mało mebli.Stało tam białe biurko ze stertą dokumentów i 2 szafy na dokumenty w tym samym kolorze. Ściany były oczywiście białe. Zresztą jak wszystkie w Providence.
    - Chciałem z panią porozmawiać. W związku z zabójstwem doktora Fella... - Tutaj mężczyzna zatrzymał się i zaczął zastanawiać co powiedzieć dalej...
     - Chce mnie pan zwolnic? - spytała Rebeka, była przekonana ze tak właśnie jest.
      - Nie, wręcz przeciwnie... chce żeby zajęła pani posadę głównego badacza Providence. - oznajmił mężczyzna.
      Kobieta nie spodziewała się tego, była święcie przekonana ze zostanie zwolniona.
      - Wiem ze to poważna decyzja, ale potrzebuję pani natychmiastowej odpowiedzi. Doktor Fell mocno zaniedbał swoje obowiązki, trzeba to szybko nadrobić. Pani wie nad czym pracował Doktor Fell i zna postępy jego pracy... - kontynuował
      - Zgadzam się - przerwała mu kobieta.


Jak to określiła pewna osoba " Szaleje". Notki pojawiają się dość szybko a wskaźnik odwiedzin rośnie. Strasznie się ciesze ze ktoś to czyta. Historia nie jest zbyt ciekawa ale przynajmniej mam co robić na wakacjach.


                Pozdro dla wszystkich którzy to czytają :)

środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 5

Po przyjściu do swojego pokoju, Rebeka skontaktowała się z Faustem 7. Jedynym nekromanta którego znała. Miała się z nim spotkać w klubie " Upadły anioł".
   Kobieta przemierzała ulice Manhattanu. Zatrzymała się przed wejściem do klubu. Ochroniarze spojrzeli na nią i odsunęli się aby umożliwić jej wejście.
   W środku było dużo półdemonów, każdy w swojej prawdziwej lub połowicznej postaci. Ona również się zmieniła ale tylko w połowie. Podeszła do baru i zamówiła drinka. Sączyła powoli mocny napój, czekając na nekromantę. Rozejrzała się po wnętrzu.
    Ściany były krwistoczerwone i ciemno fioletowe. Widniały na nich obrazy i rysunki wszelakich demonów i półdemonów. Na ścianach wisiały także duże lub mniejsze wachlarze i bron biała. Pod ścianami stały wygodne skórzane kanapy w ciemnych kolorach. Na parkiecie tańczyły demony i półdemony. W klubie było niewielu ludzi. Byli to zazwyczaj omamieni lub uzależnieni od swoich demonicznych partnerów ludzie, lub kelnerki.
   Po jakimś czasie zauważyła kogoś w białym płaszczu i kapeluszu. Mężczyzna przeciskał się przez tłum. Po chwili usiadł na krześle obok niej.
    - Usiądźmy przy stoliku - rozkazała Rebeka, i nie czekając na opowiedz blondyna skierowali się do jednej z kanap. Mężczyzna dołączył do niej, usiadł naprzeciw.
   - Witaj Shiereen, jakiś duch cię nęka? - spytał, zdejmując płaszcz i kapelusz. Mężczyzna miał na sobie gorset, który został dosłownie przyszyty do jego nagiego torsu, odsłaniając kawałek dobrze umięśnionego brzucha i klatki piersiowej, miał również na sobie kitel lekarski.
    - Coś w tym stylu. Wczoraj wieczorem znalazłam pierścionek zaręczynowy  który zgubiłam. Tej samej nocy miałam sen w którym zostałam dźgnięta sztyletem przez moja ostatnia ofiarę. Kiedy się obudziłam miałam dokładnie taką sama ranę jak ta zadana mi przez Logana. Dziś  poszłam do medium. Przed spotkaniem zostałam zaatakowana przez Logana tyle ze on nie miał ciała. Był duchem. A w dodatku miał skrzydła. Pchnął mnie na ścianę, a później został zaatakowany przez jednego z ogarów Gabriela, śmierć także go ściągała. Samantha miała wizje śmierci mojego narzeczonego w której po moim odejściu, przy jego ciele z nikąt pojawiła się nimfa wodna. Kiedy wróciłam do Providence, instynkt kazał mi pójść do laboratorium. Doktor Fell, facet którego asystentką byłam został zamordowany. Na miejscu policja znalazła sztylet, dokładnie taki sam jak ten którym pchnął mnie we śnie.
   Faust przez chwile nic nie mówił, widać było ze intensywnie myśli. W końcu przemówił.
   - To bardzo ciekawy przypadek. Kiedy człowiek umiera pozostawia swa cielesną powłokę w naszym wymiarze, zaś jego duch jest zabierany do innego wymiaru. Przynajmniej tak głoszą teorię. Duchy w naszym wymiarze są bezsilne ponieważ nie maja materialnej powłoki. Nie mogą przenosić przedmiotów,  jeść itd. Jesteś pewna ze go zabiłaś, może udało mu się przeżyć a teraz mści się na tobie.
    - To niemożliwe, rana była śmiertelna.
    Faust westchnął głęboko.
    - Jest sposób na to by zatrzymać ducha w naszym wymiarze i nadać mu materialną formę. Wynalazł ją mój przodek Faust 1. Był on do szaleństwa zakochany w pewnej kobiecie o imieniu Rozalie.  Pewnego dnia została ona zamordowana. Faust 1 już od dłuższego czasu zajmował się nekromancją. Po śmierci ukochanej zaczął szukać sposobu aby przywrócić ukochana do życia. Po kilku latach udało mu się stworzyć zakazana formułę, dzięki której mógł przywołać dusze Rozalindy do naszego wymiaru. Udało mu się. Jednak ze duchy nie maja materialnej formuł w naszym wymiarze stworzył kolejną formułę, która miała umożliwić jej wchodzenie w ciała martwych. Jednak na drodze do szczęścia stanęła mu kolejna przeszkoda, ludzkie ciała się rozkładały. Faust zabijał kolejne kobiety i przenosił ducha Rozalindy do kolejnych ciał. Jednak to nie był koniec kłopotów, Przebywanie Rozalindy wśród żywych zakłuwało równowagę. Jednak Faust zrozumiał to za późno. Duch Rozalindy został zabrany przez śmierć do świata umarłych.  Zrozpaczony ponowna stratą, Faust 1 przyznał się do uprawiania nekromancji a także do  porywania i zabijania kobiet. Został spalony na stosie. Wszystkie swoje badania nad tym i wieloma innymi zaklęciami zapisał w notatnikach. Nigdy nie używałem tych zaklęć, ale jestem pewny ze zadziałałyby gdyby wypowiedziała je odpowiednio silna istota, zadziałałaby.
Teraz wszystko stało się jasne dla Rebeki.
    - Nimfy władają silna magią a ta która była obok ciała miała na szyi Medalion z 9 kamieniami, był to katalizator. Przywołała ona duszę Logana z świata umarłych po przywołaniu ducha Logana z świata umarłych za pomocą czarnej magi zmieniła go w demona. A  teraz duch- demon Logana jest ścigany przez Mortimera, i jednocześnie chce mnie zabić.
   

 *******************************************************

Rebeka wysiadała właśnie z taksówki.
     - Jest pani pewna ze chce tu wysiąść, to dość nieprzyjemna okolica.
     - Tak. - powiedziała kobieta, podając kierowcy zapłatę.
    Rzeczywiście okolica była niezbyt przyjemna, były to przedmieścia Manhattanu. W nocy kręciło się tu wielu nieciekawych typków. Podobnie jak w dzień te okolice są niebezpieczne. Rebeka szła powolnym krokiem. Nie musiała czekać długo, po jakiś 10 minutach zaczęło za nią iść 2 typków. Powoli zmniejszali oni dystans, dzielący ich od kobiety. Nawet nie wiedzieli co ich czeka.
     Shiereen uśmiechnęła się, skręciła w ślepa uliczkę.  Był tam kontener na śmieci, tym lepiej, będzie gdzie ukryć ciała, lub to co z nich zostanie. Uśmiech na twarzy Rebeki poszerzył się ukazując 2  długie kły. Skierowała się ona w głąb alejki. Dzięki czarnym ciuchom nie było jej widać. Dwóch mężczyzn stanęło u wylotu ślepej uliczki.  podeszli bliżej do ledwo widocznej postaci.
     - Jeżeli będziesz grzeczna to prawie nie zaboli - powiedział jeden z nich.
     Rebeka nic nie odpowiedziała, nie wydawała żadnego głosu. Chłopaki chyba wzięli to za zgodę bo zaczęli podchodzić bliżej, byli około 3 metry od niej, widziała ich uśmiechy. Zbliżali się coraz bardziej. Rebeka spięła mięśnie do skoku. I cicho wypowiedziała zaklęcie dzięki któremu wylot uliczki zostanie zamknięty. Postąpiła kilka kroków do przodu,  i skoczyła na jednego z nich zanim ten zdążył chociażby krzyknąć wbiła mu zęby w szyję, powoli bez pośpiechu piła jego ciepłą krew. Po kilku sekundach w jego organizmie nie było już ani kropli krwi. Wstała poczuła ból w prawym ramieniu, był w nim wbity scyzoryk. Nawet nie poczuła ciosu, była tak pochłonięta piciem krwi. Była prawie nasycona teraz mogła sobie pozwolić na chwile zabawy. Drugi z nastolatków patrzyła na to jak wyjmuje sobie scyzoryk z ramienia. W jego oczach widziała strach.
    - Czym ty do cholery jesteś.
    - Ostatnim co zobaczysz w życiu. Mam dla ciebie propozycję, jeżeli uda ci się mnie zadrasnąć pozwolę ci odejść OK? - zaproponowała kobieta. I nie czekając na odpowiedz chłopaka rzuciła mu jeden z swoich sztyletów. w ręku miała dokładnie taki sam. Martwe ciało kopnęła pod ścianę.
     Chłopak korzystając z tego ze usuwała ciało chciał ja zaatakować, jednak ona była szybsza, na wysokości torsu koszulka była przecięta, a z rany sączyła się powoli krew. Nastolatek odsunął się kilka kroków, zaczął przerzucać sztylet z ręki do ręki, kobieta natomiast stała i czekała na jego atak. Który nadszedł kilka sekund później. Tym razem krwawa kreska pojawiła się za jego plecach. Teraz chłopak próbował ratować się ucieczką, jednak trafił na niewidzialną barierę.
     - Bardzo mi przykro, przegrałeś swoje życie - powiedziała Shiereen, powoli zbliżając się do swojej wystraszonej ofiary.
     Chłopak zaczął krzyczeć, wzywać pomocy, jednak nikt nie przyszedł mu z pomocą, takie krzyki w tej części miasta to codzienność. Zobaczyła w oddali szybko zbliżająca się postać na trójnogim koniu. Rebeka była coraz bliżej, chłopak w ostatnim akcie desperacji zaczął błagać ją o życie. Jednak ona pozostała głucha na jego błagania. Wykręciła mu rękę do tyłu łamiąc ją przy okazji, najpierw przejechała lekko kłami po szyi, poczuła jak jej ofiara drży ze strachu, po czym wbiła zęby w miękkie ciało. Po kilku sekundach ciało upadło na ziemię. Jeździec stanął przed wylotem do uliczki.
    - Mam dla ciebie propozycję...


Miałam napływ weny, więc rozdział pojawia się tak szybko. No i jest taki długi.

   Dedykacja dla  mroczna-kraina90 i Olci. 

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Rozdział 4

- Tchórz - Powiedziała cicho Rebeka.
   Zastanawiała się nad tym czym jest Logan. Osobiście wbiła mu sztylet w brzuch i zostawiła go aby wykrwawił się. Czy to możliwe ze przeżył? Nie, nie mógł przeżyć, rana była zbyt ciężka. Wykrwawił się w kilka minut. A wiec co ją zaatakowało? Fakt iż Mortimer i Ogary Gabriela goniły go potwierdzał iż Logan jest duchem. A o tych nie miała zbyt dużej wiedzy. Miała nadzieje ze Samantha jej pomoże.
   Wzięła jeden z sztyletów Logana. Poczuła ze ktoś ją obserwuje. Usłyszała kroki. odwróciła się.  Postać ubrana była w czarną spódnicę i luźny jasnoszary sweter. Miała długie siwe włosy i niebieskie oczy przesłonione przezroczysta błonką.
     Samantha była jedna z niewielu ludzi których się obawiała. Podchodząc do niej Rebeka zmieniła swoją postać na ludzką. Tylko jej oczy zostały jadowiciezielone.
   - Samantho - szepnęła
   - Sherieen - powiedziała, nie odwracając się - masz pytanie do duchów?
   - Tak.
   Odwróciła się do Rebeki. Samantha nie wyglądała na więcej niz czterdzieści lat. Miała smutny uśmiech.
    - Musisz być zdesperowana, skoro przyszłaś do mnie.
    - Nie lubię ci przeszkadzać.
    - Przeszkalają mi istoty, które potrzebują pomocy, ale boją się o nią poprosić. Opowiedz mi o tym co cie niepokoi.
     Rebeka opowiedziała jej o znalezieniu pierścionka i rzeczywistym śnie.
     Medium słuchała jej opowiadania w ciszy, z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
     - Przyniosłaś coś co miał Logan w chwili śmierci.
     - Wzięłam ze sobą pierścionek zaręczynowy, który  znalazłam dziś rano - powiedziała Rebeka po czym podała, pierścionek medium.
      Starsza kobieta zamknęła pierścionek w dłoniach, na jej czoło wystawiła zmarszczka. Siwowłosa zaczęła się kołysać w przód i tył i cicho szeptać coś w nieznanym dla Rebeki języku. Po chwili źrenica pochłoneła tęczówkę i białko oka. Biała osłonka zniknęła.
      Siwowłosa zaczęła szybciej oddychać, jej serce również przyśpieszyło. Ten stan trwał kilka minut. Źrenica zmniejszyła się i stała normalna. Niewidoma przez kilka chwil milczała. W końcu przemówiła.
     -  Wizja była niejasna, widziałam jak wbijałaś mu nóż w brzuch i jak odeszłaś. Potem widziałam jak jakaś dziwna istota pochylała się nad ciałem. Nie widziałam jej przyjścia, widziałam tylko jak pochyla się nad nim.
     - Wiesz co to mogło być? Jakaś istota nadprzyrodzona? Zwierze? Człowiek? Możesz to opisać?
     - To coś wyglądało jak człowiek, kobieta. Ale  jej ciało  było jakby utworzone z wody.
      - To była nimfa wodna - Rebeka była tego pewna - coś przykuło twoją uwagę jakiś szczegół? Coś nietypowego?
      - Ta... nimfa miała na szyi medalion.
      - Mogłabyś go opisać?
      - Był to okrągły medalion w środku był czarny Kamień a  wokół niego osiem mniejszych kamieni, każdy w innym kolorze. 
                                
 
********************************************************


Wracając do bazy Kobieta myślała nad tym czego nimfa chciała od Logana. Rebeka pamiętała iż słyszała jeszcze słaby oddech swojego narzeczonego. Może chciała mu pomóc, spróbować go uleczyć. Nimfy wodne jako istoty mocno związane z naturą władały silna magią. Jednak było to niemożliwe, rana była zbyt ciężka. A może udało jej się, a teraz Logan chce się zemścić? Jednak skąd u niego nadnaturalna siła i  skrzydła? Demonem trzeba się urodzi, nie można się nim stać od tak. Wyjątkiem są wampiry i wilkołaki. Jednak żaden z nich nie ma skrzydeł. A może to rakasza, demon ożywiający martwe ciała. Kobieta wyciągała coraz to nowe teorie i każdej z nich mogła zaprzeczyć. W końcu postanowiła skontaktować się z nekromantą.
    Będą  w bazie najpierw skierowała się do laboratorium doktora Fella. Nie wiedziała po co tam idzie ale instynkt podpowiadał jej aby się tam skierować. Nagle wyczuła won krwi. Nie pożywiała się od 4 dni, więc wyczuła ją z dużej odległości. Zapach krwi nasilał się. Weszła do laboratorium. Na jednej z lamp powieszony za nogi wisiał doktor Fell. Miał rozpruty brzuch, z którego wylewały się wnętrzności. Mężczyzna na całym ciele miał mnóstwo małych ranek z każdej z nich ciekła krew. Rebeka poczuła jak jej kły wysuwają się i przebijają dolna wargę.


********************************************************

   10 minut później do Providence przyjechała policja. Rebeka została przesłuchana, po czym poszła do swojego pokoju. Nie miała wątpliwości co do tego kto zabił Doktora Fella. Mimo tego ze miała alibi,  policjanci uważali ze to ona zabiła doktora.
    - Jest pani bardzo spokojna.
    - Praca z E.V.O uczy opanowania.