piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział 6

 - Mam dla ciebie propozycję... - zwróciła się Śmierć do kobiety, zsiadając z konia.
   Teraz Mortimer wyglądał inaczej niż podczas po południowego spotkania. Wyglądał jak zwykły mężczyzna około 50. Miał on na sobie czarny garnitur. Jego  była blada i poznaczona zmarszczkami. Oczy były dwiema studniami bez dna.
    Instynkt podpowiadał Shiereen ze coś jest nie tak.Spojrzała na konia. Było to czarne, chorobliwie chude zwierze. W wielu miejscach na jego ciele brakowało mięśni i skóry, koń nie posiadał także przedniej prawej nogi. Wszystko się zgadzało, zwierze wyglądało jak koń Śmierci.
     Przeniosła wzrok na Mortimera. Przeanalizowała wygląd mężczyzny. Zauważyła brak klepsydry, w której Kostucha przechowywała dusze, zanim przenosiła je na tamten świat. Przypomniała sobie rozmowę z Faustem.

  - Jak mogę go zabić? - spytała Rebeka
  Faust zaśmiał się cicho, co zirytowało kobietę.
   - Nie da się zabić ducha, bo on już nie żyje. W przypadku twojego byłego narzeczonego, możesz zabić ciało w którym duch aktualnie przebywa, ale nie możesz zabić samego ducha. - wyjaśnił mężczyzna - Jednakże, mój przodek  stworzył wiele różnych teoria i formuł, nie wszystkie z nich przeanalizowałem. Przeczytam je jeszcze raz może znajdę sposób aby ci pomóc...

Rebeka otworzyła portal, i zniknęła w nim. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z własnej głupoty. Portal przeniósł ja na środek korytarza w Providence. Na szczęście na korytarzu nikogo nie było. Ale kamery na pewno zarejestrowały to jak nagle pojawiła się w samym Środku bazy. Zorientowała się gdzie jest i skierowała się do centrum monitoringu. Było to pomieszczenie wypełnione komputerami. Szybko udało jej się zahipnotyzować mężczyznę i namówić go do skasowania nagrania.
    Następnie skierowała się do swojego pokoju. N drzwi i okna nałożyła kilka zaklęć, które miały uniemożliwić  włamanie się do pokoju. Nie wiedziała czy poskutkują na ducha, ale miała taką nadzieję. Następnie poszła się wykapać, zmyła z siebie krew, swoją i swoich ofiar.
    Noc była spokojna bez snów.
    Rano obudziły ją promienie słoneczne przedostające się przez szparę w zasłonach. Kobieta przeciągneła się i spojrzała na zegarek, była 9:12. Zazwyczaj wstawała o 7, tak żeby zdążyć do pracy. Ale teraz kiedy doktor Feel nie żyje, zapewne zostanie zwolniona. Pomyślała o tym co teraz zrobi. Zaraz po studiach, podjęła pracę w Providence. Może czas odpocząć? Zniknąć. Zaszyłaby się w swoim domu na kilka tygodni a potem umarłaby w jakiś sposób. Może jej samochód mógłby zjechać z klifu? A może trucizna? Lub porwanie. Nie lubiła leżeć w kostnicy a potem w trumnie udając martwą. Mogłaby zostać porwana i zabita. Ciała nigdyby nie odnaleziono. Po kilku latach powróciłaby pod nowym nazwiskiem. Zaczęłaby nowe życie. W jakimś dużym mieście, gdzie łatwo o nowe ofiary.
    Jej rozmyślania przerwał alarm. Był głośny i denerwujący. Musiała wysłuchiwać go kilka razy dziennie. E.V.O ciągle atakowały.
    Postanowiła nie czekac na to az Biały Rycerz ją wezwie. Sama pujdzie do niego.
     Wstała i ubrała się. Ubrała się w czarne, obcisłe spodnie, czarną bluzkę bez nadruku i ciemny długi sweterek na zamek. Ciemne włosy związała w kucyk.Jej oczy po wczorajszej akcji były trochę zbyt jasne, nie chciała wzbudzać podejrzeń, dlatego założyła soczewki kontaktowe. Teraz były one ciemnozielone. Nie robiła sobie makijażu, zresztą prawie jak zawsze.
    Wyszła z pokoju i raźnym krokiem skierowała się do gabinetu Białego Rycerza. Przed wejściem stało dwóch, uzbrojonych żołnierzy. Ubranych w czarno - białe kombinezony. Ich twarze były zasłonięte prze kominiarki a głosy były zniekształcone. Przedstawiła się, a jeden z agentów wszedł do gabinetu. Wyszedł i oznajmił ze może wejść.
   - Dzień dobry - Przywitała się 
   - Dzień dobry - odpowiedział jej staruszek, miał on białe włosy, jego skóra była blada. Pewnie nieczęsto ruszał się za biurka. Oczy miały kolor bladego błękitu. Na jego twarzy widać było zmęczenie.
   Gabinet był duży, jednak było w nim mało mebli.Stało tam białe biurko ze stertą dokumentów i 2 szafy na dokumenty w tym samym kolorze. Ściany były oczywiście białe. Zresztą jak wszystkie w Providence.
    - Chciałem z panią porozmawiać. W związku z zabójstwem doktora Fella... - Tutaj mężczyzna zatrzymał się i zaczął zastanawiać co powiedzieć dalej...
     - Chce mnie pan zwolnic? - spytała Rebeka, była przekonana ze tak właśnie jest.
      - Nie, wręcz przeciwnie... chce żeby zajęła pani posadę głównego badacza Providence. - oznajmił mężczyzna.
      Kobieta nie spodziewała się tego, była święcie przekonana ze zostanie zwolniona.
      - Wiem ze to poważna decyzja, ale potrzebuję pani natychmiastowej odpowiedzi. Doktor Fell mocno zaniedbał swoje obowiązki, trzeba to szybko nadrobić. Pani wie nad czym pracował Doktor Fell i zna postępy jego pracy... - kontynuował
      - Zgadzam się - przerwała mu kobieta.


Jak to określiła pewna osoba " Szaleje". Notki pojawiają się dość szybko a wskaźnik odwiedzin rośnie. Strasznie się ciesze ze ktoś to czyta. Historia nie jest zbyt ciekawa ale przynajmniej mam co robić na wakacjach.


                Pozdro dla wszystkich którzy to czytają :)

6 komentarzy:

  1. Fajny rozdział. Nietypowa historia nieoparta na banalnych schematach popularnych love story. Cieszę się że tak często dodajesz nowe notki, przynajmniej jest co czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nienawidzę historii Love story. Mdli mnie od całowania. Lubie przemoc i akcje. Nienawidzę kiedy ktoś pisze jeden rozdział przez cały miesiąc. Czytelnik zapomina o tym co działo się wcześniej. W końcu skojarze kogoś z Rebeką, ale nie będzie to przyjemny związek.

      Usuń
    2. A jak komuś brakuje pomysłów na opowiadanie? Tak jak mnie? Poważnie zastanawiam się nad zamknięciem bloga...

      Usuń
    3. Ja całą te historię zaplanowałam zanim jeszcze zanim założyłam tego bloga, nie chciałam ze by podzielił on los 1 i 2 bloga.
      Rozmumiem nie każdy ma tyle pomysłów. Ja o Rexie żadnego bloga nie napisałam ( chociaż chciałam) bo nie miałam pomysłów co mogłabym o nim napisać. Chciałam tez pisać o Szóstym ale pomysłów zabrakło nawet na start. A ze istoty nadprzyrodzone to mój konik dlatego w każdym z moich blogów pisałam o Rebece jako istocie nadprzyrodzonej.

      Usuń
  2. Zgadzam się z Olcią. Czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za komentarze. Miło słyszeć opinie kogoś komu się podoba ta historia. Wasze słowa pobudzają moją wene twórczą, myślę nad rozpoczęciem następnej historii.

    OdpowiedzUsuń