poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 10

Szósty obudził się. Spojrzał na zegarek, była 9:28. Alarm który go obudził był nadzwyczaj głośny. Przyprawiał go o ból głowy. Spróbował wstać, jednak każdy mięsień jego ciała protestował okropnym bólem. Jakby tego było mało czuł ze za chwile zwymiotuje. Powoli udało mu się wstać i dojść do łazienki. Kiedy mdłości minęły wrócił do pokoju. Ktoś pukał do drzwi. Mężczyzna podszedł do drzwi i otworzył je. Na korytarzu stała kobieta. Była ubrana w czarne spodnie włożone w kozaki, a także czarna bluzkę i kitel lekarski. Ciemne włosy były związane w kucyk. Zielone oczy patrzyły na niego przenikliwie. Była bardzo ładna.
      - Mogę wejść?
     - Przepraszam, ale my chyba się nie znamy. Z pewnością zapamiętałbym tak ładną buzie.
      - Ja znam ciebie. Mam mało czasu, chce porozmawiać o wydarzeniach wczorajszego wieczoru.
      Mężczyzna cofnął się aby przepuścić kobietę. Po czym zamknął drzwi.
     -  Pamiętasz co działo się wczorajszego wieczoru?
     Umysł mężczyzny zalała fala obrazów. Walka z wilkołakiem. To jak ta kobieta łamała kości bestii jakby to były suche gałązki, podziemna sala, dziwny rytuał, rozmowa z człowiekiem którego imienia nie pamiętał.
      - To wszystko wydarzyło się naprawdę. Podczas walki zostałeś pogryziony przez wilkołaka. Podczas następnej pełni która jest za 3 dni twoja przemiana się dopełni ty tez będziesz wilkołakiem.
      - Podczas wczorajszej rozmowy z... - nie mógł sobie przypomnieć imienia tego faceta
      - ... Yesholem. Zobaczę co da się zrobić w tej sprawie. - powiedziała kobieta odpowiadając na jego niezadane pytanie. Z kieszeni fartucha wyjęła małą buteleczkę z błękitną cieczą, którą postawiła na szafce nocnej. - To zniweluje raczej niepożądane działanie wilkołaczego jadu. Wypij wszystko. Spotkamy się później. Aha i jeszcze coś zastanów się nad tym czy chcesz zostać członkiem Bractwa Czarnego Sztyletu - poinformowała go kobieta po czym bez słowa wyszła.
      Szósty wziął do ręki buteleczkę, po czym odłożył ją na stolik. Nie zamierzał pic tego płynu.
     Wierzył w to ze zmienia się w wilkołaka. Jego rodzice byli Nocnymi Łowcami. Matka od dziecka zaznajamiała go z stworzeniami świata nadprzyrodzonego.
     Mężczyzna usiadł na łóżku, ból nie ustawał przeciwnie nasilał się. Szósty zauważył ze jego ubranie jest poszarpane i poplamione krwią. Wykapał się i przebrał. Na jego ramieniu i klatce piersiowej widniały nowe blizny.  Wrócił do pokoju i położył się na łóżku.
     Szósty  usłyszał dźwięk przypominający uderzanie kamienia o szybę. Powoli wstał. Zanim zasnął wziął leki przeciwbólowe, jednak nic nie dały. Słonce chyliło się ku zachodowi. Tak długo spałem?- zadał sobie pytanie w myślach. Za oknem był ptak, gdy podszedł bliżej zauważył ze to kruk. Otworzył okno ptak wleciał do środka. Usiadł na oparciu krzesła stojącego przy biurku.
     Kruk był wyjątkowo duży a jego oczy miały kolor rubinu.
   Takie same ptaki często przylatywały do ich domu. Zawsze pukały dziobami w szybę tak długo az ktoś ich nie wpuścił, zawsze leciały prosto do jego matki. A ona patrzyła im w oczy.  Po czym dawała im trochę chleba i odsyłała z powrotem. Kiedyś wyjaśniła mu ze te ptaki maja specjalne zdolności telepatyczne wykorzystywane do przesyłania wiadomości.
    Ptak w dziobie miał jakąś bransoletkę, którą upuścił na ziemię, po czym zaskrzeczał.
    Szósty usłyszał w głowie kobiecy głos. " Spotkajmy się w północno-wschodniej części Central Parku, o 20;00, czekaj tam na mnie znajdę cię. Jeniffer. Twoja siostra.
    Kruk znów zaskrzeczał, wzbił sie do lotu i wyjeciał przez ciągle otwarte okno.
    Szósty podszedł do krzesła i podniósł bransoletkę którą przyniósł kruk. Była ona wykonana z czarnych skórzanych rzemyków, w które zostały wplątane drewniane koraliki. Na każdym z nich widniał symbol. Mężczyzna pamiętał to jak matka dała takie bransoletki jemu i jego siostrze.
     - Noście je zawsze, nigdy nie zdejmujcie. Te bransoletki zapewnią wam bezpieczeństwo. Te znaki to stare silne zaklęcie, które ochroni was przed niebezpieczeństwem. Kocham was oboje. - powiedziała przytulając ich.
     2 dni później została zamordowana. Policja stwierdziła ze jego matka była przypadkowo wybraną ofiara szaleńca zabijającego kobiety. Jednak prawda była inna, a on ja znał, matka została zamordowana przez wampira.  Powtarzał to policji, opiekunom domu dziecka.  Nikt mu nie wierzył. Ale on wiedział swoje. Widział jego twarz, chciał go znaleźć i zabić. Uciekł z domu dziecka, przydały się treningi z jego matką. Przez jakiś czas był na ulicy. Kradł aby przeżyć. Pewnego dnia, człowiek któremu chciał ukraść portwel, zoriętował się w sytuacji. Próbował go gonić, ale David był szybszy i sprytniejszy. Po jakimś czasie spotkał człowieka który przedstawił się mu jako Pierwszy...
     Nagle poczuł okropny ból w czaszce, jakby ktoś przypalał mu mózg rozgrzanym do czerwoności żelazem. Szósty upadł na kolana, złapał się za głowę. Po chwili ból zaczął promieniować w całym ciele. Mężczyzna zaciskał zęby aby nie krzyknąć, nie chciał aby ktokolwiek go zobaczył w takim stanie. Nagle usłyszał chrzęsty i trzaski. To były jego kości. Łamały się i przemieszczały, rozrywały mięśnie, po chwili znów wracały na swoje miejsce. Widział jak jego paznokcie zmieniają się w pazury, jego palce krwawią. Czuł również okropny ból zębów, czuł smak jego własnej krwi w ustach, wypluł ją. Sam nie wiedział ile tak tam leży skręcając się z bólu. Kilka sekund, minut a może kilka dni? W końcu ból minął. Było to dla niego jak wybawienie. Leżał na podłodze, ciężko oddychając. Było tak cicho ze słyszał szybkie bicie swojego serca. Leżał tak jakiś czas, ból nie ustąpił całkowicie. Nadal pulsował w jego ciele. Szósty wstał powoli, nie chciał aby to się powtórzyło. W głowie dźwięczał mu głos kobiety "To zniweluje raczej niepożądane działanie wilkołaczego jadu. Wypij wszystko. Spotkamy się później." Nie obchodziło go co to jest. Czy to trucizna czy nie. Nie chciał ponownie tak cierpieć. Odkorkował buleteczkę, poczuł zapach nieznanych mu ziół. Wypił wszystko, zimny płyn spłynął w dół gardła. Szósty poczuł jak ból zanika. W ustach czuł nadal smak krwi, poszedł do łazienki przepłukać usta. Kiedy wrócił do pokoju, zastał tam kobietę która odwiedziła go rano. Siedziała ona ka krześle od biurka, które obróciła w stronę łózka. Na kolanach miała ona kilka teczek.
     - Siadaj, musimy porozmawiac.
     Mężczyzna wykonał polecenie. Po chwili zoriętował się ze nawet nie wie jak ta kobieta się nazywa.
      - Dla ciebie Dr. Rebeka Holiday, pracuje w Providence. - odpowiedziała kobieta na jego niezadane pytanie.
       - Czytasz mi w myślach? - był tym zdenerwowany.
       - Słysze twoje myśli i potrafię grzebać ci w głowie, chce wiedzieć ile wiesz o Świecie Nocy, i wilkołakach.
       - Ale widzę że twoja wiedza jest bardzo skąpa. Niedobrze. Przemyślałeś moje ostatnie pytanie. Chcesz pracować dla Bractwa Czarnego Sztyletu?
        Teraz uświadomił sobie ze  w ogóle nad tym nie myślał.
        - Ja nie myślałem nad tym.
        - Hm... to może tak ... jeżeli przyłączysz  się do Bractwa będziesz żył a jeżeli nie zabije cię. - Rebeka powiedziała to lekkim tonem, ale w tym zdaniu ukryta była realna groźba.
         - Co robiłbym dla Bractwa?
         - Z twoich akt wynika iż jesteś płatnym zabójcą... - powiedziała kobieta otwierając jedną z teczek. - potrzebujemy płatnego zabójcy, który będzie mógł zabić każdego: dziecko, mężczyznę czy kobietę. Bractwo zapewni ci ochronę, będziesz mógł wieść normalne życie, będziesz mógł spotykać się z siostrą. A od czasu do czasu sprzątniesz kogoś. Jakieś pytania?
        - Tak, dlaczego powiedziałaś ze Bractwo potrzebuje kogoś kto zabije dziecko, kobietę lub mężczyznę. Czy macie już jakijś zabójców w Bractwie?
         Kobieta uśmiechnęła się, Szósty zauważył ze jej kły są trochę dłuższe niż ludzkie.
        - Tak, jak na razie jestem sama ale nie zabijam niewinnych, taka moja zasada. Spokojnie raczej nie będziemy sobie wchodzić w drogę. Jeszcze jakieś pytania?
        - Dlaczego mi pomagasz. Dlaczego nie zabiłaś mnie kiedy miałaś okazje?
         - Opieka nad tobą to moja kara. Wilkołaki są na wyginięciu, muszę kogoś wstawić na miejsce tego którego zabiłam wczoraj. A nie zabiłam cię ponieważ miałeś znamię przynależności do Bractwa Czarnego Sztyletu. Jaki jest twój wybór?
         - Przyjmuje propozycję.
         - Dobra. To już mamy za sobą. Jak wiesz zmieniasz się w wilkołaka. Twoja przemiana nastąpi za 2 dni, podczas pełni księżyca. Twoja pierwsza przemiana będzie pod podrzątkowana pełni, będą tobą kontrolowały najprymitywniejsze instynkty. Potem będziesz się zmieniał wedle własnej woli i zachowasz pełnie władz umysłowych. Pierwszą przemianę spędzisz w specjalnej celi. Ale do pełni księżyca nie możesz tu zostać, zbyt duże ryzyko ze ktoś odkryje w co się zmieniasz. Aby temu zapobiec, wyjedziemy na kilka dni do mojego domu niedaleko  Mystic Falls.




   Dedykacja i pozdrowienia dla Mrocznej Krainy dzięki za ostatnią rozmowę, następnego dnia dostałam zastrzyku weny. Ale jak to ja miałam lenia i notkę dodaje dziś.
   Pozdrowienia również dla Pana W. Co ja bym zrobiła bez rozmów z tobą? Pewnie bym strasznie się nudziła.

1 komentarz:

  1. NAJWSPANIALSZY NA ŚWIECIE ROZDZIAŁ!! TA ,,BITCH" Heheh fajnie ją opisałaś ogólnie jak piszesz to tworzysz taki klimat że czuję się jakbym to ja stawała się wilkołakiem xd o jejciu mega rozdział! pisz następny bo ja jestem ciekawa co będzie dalej. zycze weny i mniej lenistwa. <3 i dziękuję za dedykację, zawsze możemy popisać ja lubię gadać :D

    OdpowiedzUsuń