środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 5

Po przyjściu do swojego pokoju, Rebeka skontaktowała się z Faustem 7. Jedynym nekromanta którego znała. Miała się z nim spotkać w klubie " Upadły anioł".
   Kobieta przemierzała ulice Manhattanu. Zatrzymała się przed wejściem do klubu. Ochroniarze spojrzeli na nią i odsunęli się aby umożliwić jej wejście.
   W środku było dużo półdemonów, każdy w swojej prawdziwej lub połowicznej postaci. Ona również się zmieniła ale tylko w połowie. Podeszła do baru i zamówiła drinka. Sączyła powoli mocny napój, czekając na nekromantę. Rozejrzała się po wnętrzu.
    Ściany były krwistoczerwone i ciemno fioletowe. Widniały na nich obrazy i rysunki wszelakich demonów i półdemonów. Na ścianach wisiały także duże lub mniejsze wachlarze i bron biała. Pod ścianami stały wygodne skórzane kanapy w ciemnych kolorach. Na parkiecie tańczyły demony i półdemony. W klubie było niewielu ludzi. Byli to zazwyczaj omamieni lub uzależnieni od swoich demonicznych partnerów ludzie, lub kelnerki.
   Po jakimś czasie zauważyła kogoś w białym płaszczu i kapeluszu. Mężczyzna przeciskał się przez tłum. Po chwili usiadł na krześle obok niej.
    - Usiądźmy przy stoliku - rozkazała Rebeka, i nie czekając na opowiedz blondyna skierowali się do jednej z kanap. Mężczyzna dołączył do niej, usiadł naprzeciw.
   - Witaj Shiereen, jakiś duch cię nęka? - spytał, zdejmując płaszcz i kapelusz. Mężczyzna miał na sobie gorset, który został dosłownie przyszyty do jego nagiego torsu, odsłaniając kawałek dobrze umięśnionego brzucha i klatki piersiowej, miał również na sobie kitel lekarski.
    - Coś w tym stylu. Wczoraj wieczorem znalazłam pierścionek zaręczynowy  który zgubiłam. Tej samej nocy miałam sen w którym zostałam dźgnięta sztyletem przez moja ostatnia ofiarę. Kiedy się obudziłam miałam dokładnie taką sama ranę jak ta zadana mi przez Logana. Dziś  poszłam do medium. Przed spotkaniem zostałam zaatakowana przez Logana tyle ze on nie miał ciała. Był duchem. A w dodatku miał skrzydła. Pchnął mnie na ścianę, a później został zaatakowany przez jednego z ogarów Gabriela, śmierć także go ściągała. Samantha miała wizje śmierci mojego narzeczonego w której po moim odejściu, przy jego ciele z nikąt pojawiła się nimfa wodna. Kiedy wróciłam do Providence, instynkt kazał mi pójść do laboratorium. Doktor Fell, facet którego asystentką byłam został zamordowany. Na miejscu policja znalazła sztylet, dokładnie taki sam jak ten którym pchnął mnie we śnie.
   Faust przez chwile nic nie mówił, widać było ze intensywnie myśli. W końcu przemówił.
   - To bardzo ciekawy przypadek. Kiedy człowiek umiera pozostawia swa cielesną powłokę w naszym wymiarze, zaś jego duch jest zabierany do innego wymiaru. Przynajmniej tak głoszą teorię. Duchy w naszym wymiarze są bezsilne ponieważ nie maja materialnej powłoki. Nie mogą przenosić przedmiotów,  jeść itd. Jesteś pewna ze go zabiłaś, może udało mu się przeżyć a teraz mści się na tobie.
    - To niemożliwe, rana była śmiertelna.
    Faust westchnął głęboko.
    - Jest sposób na to by zatrzymać ducha w naszym wymiarze i nadać mu materialną formę. Wynalazł ją mój przodek Faust 1. Był on do szaleństwa zakochany w pewnej kobiecie o imieniu Rozalie.  Pewnego dnia została ona zamordowana. Faust 1 już od dłuższego czasu zajmował się nekromancją. Po śmierci ukochanej zaczął szukać sposobu aby przywrócić ukochana do życia. Po kilku latach udało mu się stworzyć zakazana formułę, dzięki której mógł przywołać dusze Rozalindy do naszego wymiaru. Udało mu się. Jednak ze duchy nie maja materialnej formuł w naszym wymiarze stworzył kolejną formułę, która miała umożliwić jej wchodzenie w ciała martwych. Jednak na drodze do szczęścia stanęła mu kolejna przeszkoda, ludzkie ciała się rozkładały. Faust zabijał kolejne kobiety i przenosił ducha Rozalindy do kolejnych ciał. Jednak to nie był koniec kłopotów, Przebywanie Rozalindy wśród żywych zakłuwało równowagę. Jednak Faust zrozumiał to za późno. Duch Rozalindy został zabrany przez śmierć do świata umarłych.  Zrozpaczony ponowna stratą, Faust 1 przyznał się do uprawiania nekromancji a także do  porywania i zabijania kobiet. Został spalony na stosie. Wszystkie swoje badania nad tym i wieloma innymi zaklęciami zapisał w notatnikach. Nigdy nie używałem tych zaklęć, ale jestem pewny ze zadziałałyby gdyby wypowiedziała je odpowiednio silna istota, zadziałałaby.
Teraz wszystko stało się jasne dla Rebeki.
    - Nimfy władają silna magią a ta która była obok ciała miała na szyi Medalion z 9 kamieniami, był to katalizator. Przywołała ona duszę Logana z świata umarłych po przywołaniu ducha Logana z świata umarłych za pomocą czarnej magi zmieniła go w demona. A  teraz duch- demon Logana jest ścigany przez Mortimera, i jednocześnie chce mnie zabić.
   

 *******************************************************

Rebeka wysiadała właśnie z taksówki.
     - Jest pani pewna ze chce tu wysiąść, to dość nieprzyjemna okolica.
     - Tak. - powiedziała kobieta, podając kierowcy zapłatę.
    Rzeczywiście okolica była niezbyt przyjemna, były to przedmieścia Manhattanu. W nocy kręciło się tu wielu nieciekawych typków. Podobnie jak w dzień te okolice są niebezpieczne. Rebeka szła powolnym krokiem. Nie musiała czekać długo, po jakiś 10 minutach zaczęło za nią iść 2 typków. Powoli zmniejszali oni dystans, dzielący ich od kobiety. Nawet nie wiedzieli co ich czeka.
     Shiereen uśmiechnęła się, skręciła w ślepa uliczkę.  Był tam kontener na śmieci, tym lepiej, będzie gdzie ukryć ciała, lub to co z nich zostanie. Uśmiech na twarzy Rebeki poszerzył się ukazując 2  długie kły. Skierowała się ona w głąb alejki. Dzięki czarnym ciuchom nie było jej widać. Dwóch mężczyzn stanęło u wylotu ślepej uliczki.  podeszli bliżej do ledwo widocznej postaci.
     - Jeżeli będziesz grzeczna to prawie nie zaboli - powiedział jeden z nich.
     Rebeka nic nie odpowiedziała, nie wydawała żadnego głosu. Chłopaki chyba wzięli to za zgodę bo zaczęli podchodzić bliżej, byli około 3 metry od niej, widziała ich uśmiechy. Zbliżali się coraz bardziej. Rebeka spięła mięśnie do skoku. I cicho wypowiedziała zaklęcie dzięki któremu wylot uliczki zostanie zamknięty. Postąpiła kilka kroków do przodu,  i skoczyła na jednego z nich zanim ten zdążył chociażby krzyknąć wbiła mu zęby w szyję, powoli bez pośpiechu piła jego ciepłą krew. Po kilku sekundach w jego organizmie nie było już ani kropli krwi. Wstała poczuła ból w prawym ramieniu, był w nim wbity scyzoryk. Nawet nie poczuła ciosu, była tak pochłonięta piciem krwi. Była prawie nasycona teraz mogła sobie pozwolić na chwile zabawy. Drugi z nastolatków patrzyła na to jak wyjmuje sobie scyzoryk z ramienia. W jego oczach widziała strach.
    - Czym ty do cholery jesteś.
    - Ostatnim co zobaczysz w życiu. Mam dla ciebie propozycję, jeżeli uda ci się mnie zadrasnąć pozwolę ci odejść OK? - zaproponowała kobieta. I nie czekając na odpowiedz chłopaka rzuciła mu jeden z swoich sztyletów. w ręku miała dokładnie taki sam. Martwe ciało kopnęła pod ścianę.
     Chłopak korzystając z tego ze usuwała ciało chciał ja zaatakować, jednak ona była szybsza, na wysokości torsu koszulka była przecięta, a z rany sączyła się powoli krew. Nastolatek odsunął się kilka kroków, zaczął przerzucać sztylet z ręki do ręki, kobieta natomiast stała i czekała na jego atak. Który nadszedł kilka sekund później. Tym razem krwawa kreska pojawiła się za jego plecach. Teraz chłopak próbował ratować się ucieczką, jednak trafił na niewidzialną barierę.
     - Bardzo mi przykro, przegrałeś swoje życie - powiedziała Shiereen, powoli zbliżając się do swojej wystraszonej ofiary.
     Chłopak zaczął krzyczeć, wzywać pomocy, jednak nikt nie przyszedł mu z pomocą, takie krzyki w tej części miasta to codzienność. Zobaczyła w oddali szybko zbliżająca się postać na trójnogim koniu. Rebeka była coraz bliżej, chłopak w ostatnim akcie desperacji zaczął błagać ją o życie. Jednak ona pozostała głucha na jego błagania. Wykręciła mu rękę do tyłu łamiąc ją przy okazji, najpierw przejechała lekko kłami po szyi, poczuła jak jej ofiara drży ze strachu, po czym wbiła zęby w miękkie ciało. Po kilku sekundach ciało upadło na ziemię. Jeździec stanął przed wylotem do uliczki.
    - Mam dla ciebie propozycję...


Miałam napływ weny, więc rozdział pojawia się tak szybko. No i jest taki długi.

   Dedykacja dla  mroczna-kraina90 i Olci. 

4 komentarze:

  1. Fajny rozdział. Mało opisów, ale przyjemnie się czyta. Dzięki za DD, czekam na nexta i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy rozdział. Zaintrygowała mnie rozmowa w klubie :) Szybko się czyta, uważaj tylko na powtarzanie słów i ortografię. Kiedy następny rozdział? Napisz na gg to na pewno przeczytam! Dziękuję za dedykację :) Również życzę weny twórczej :)
    :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje. Nie wiem kiedy będę mogła dodać następny rozdział. Zastanawiam się nad tym czy jechać do siostry. Bo jeżeli tak, to następna notka pojawiłaby się dopiero za tydzień.

      Usuń