niedziela, 1 września 2013

Rozdział 12

     Następnego dnia Rebeka obudziła się późnym rankiem. W nogach jej łóżka spał. Szejtat. Szejtan wyglądem przypominał tygrysa, tyle ze był większy. Jego futro było czarne, a w miejscach gdzie normalny tygrys miałby czarne paski, jego miały kolor ciemno - siwy. Szejtan był czarnym tygrysem. Była to magiczna hybryda grasownika nemejskiego i białego tygrysa. Szejtan był jedynym czarnym tygrysem. Był  podarunkiem od jedynego mężczyzny którego naprawdę kochała. Nigdy nie traktowała tygrysa jako swojej własności, w każdej chwili mógł on odejść. Jednak Rebeka wiedziała ze tego nie zrobi, Szejtan był przy niej przez 50 lat.
     Tygrys przeciągnął się i spojrzał na nią swoimi żółtymi świecącymi oczami.
     - Dzień dobry - przywitała się.
    Kot odpowiedział jej cichym mruczeniem.
     Ubrała się, w czarne spodnie, ciemny golf. Szejtan siedział na łóżku, teraz przybrał swoja druga formę. Małego rudego kociaka o migdałowo - bursztynowych oczach. Pogłaskała go. Następnie podeszła dotoaletki, otworzyła jedną z małych szafeczek. Było tam kilka bransoletek, wisiorków, amuletów i zaklęć oraz buteleczka z błękitnym płynem. Wzięła ją.
      Wczoraj prawie udało jej się w pełni zapanować nad Szóstym. Wczoraj dolała mu kilka kropel swojej krwi do błękitnego płynu. Dziś będzie musiała dodać go więcej. Bała się tylko tego czy nie wyczuje krwi.
      Wzięła sztylet i nacięła sobie dłoń tak aby jak najwięcej krwi zostało na ostrzu, a następnie skierowała sztylet tak ze krew wleciała do buteleczki. Płyn stał się ciemniejszy.
     Kobieta zeszła da dół, za nią podążał Szejtan. W kuchni, przywitała się z  Szóstym, nie było tam Maggie. Podgrzała sobie woreczek z krwią, i wlała jego zawartość do szklanki. Usiadła na przeciwko mężczyzny. Podała mu buteleczkę z granatowym płynem.
      Przez jakiś czas sączyła napój w ciszy, rozpamiętując dawne wydarzenia.
      - Maggie to twoja babcia? - przerwał ciszę Szósty.
      - Nie. Maggie tylko zajmuje się domem i zwierzakami pod moją nieobecność. Nigdy nie poznałam żadnego z rodziców.
     Rudy kot, który przedtem pił mleko, teraz podszedł do kobiety i zaczął ostrzyc sobie pazury na jej spodniach, chcą zwrócić na siebie jej uwagę. Ta nadal patrzyła na obraz za oknem. Widząc ze właścicielka nie zawraca nią niego uwagi, zaczął wspinać się po jej nodze, wbijając pazurki w jej ciało. A następnie usadowił się na jej udach. Rebeka zaczęła go głaskać, na co kot odpowiedział mruczeniem. Nadal patrzyła na obraz za oknem.
       - Za chwilę będzie tu twoja siostra. - oznajmiła Maggie, wchodząc do kuchni.
       - Kontaktowała się z tobą? - spytał mężczyzna.
       - Nie, widziałam jak rozmawiacie.
       - Jak mogłaś to widzieć? Jesteś jasnowidzką?
       - Kimś w rodzaju jasnowidza.
       Na polane zajechał srebrny jeep. Wysiadła z niego dziewczyna około 30. Miała na sobie czarne spodnie, ciemne kozaki i białą kurtkę. Z tej odległości Rebeka widziała jej brązowe oczy i azjatyckie rysy twarzy.
      Shiereen wypiła resztę krwi, która została jej w szklance i poszła na górę. A za nią podążał Szejtan.


*******************************************************


       Jeniffer chciała porozmawiać z Szóstym na osobności. Nie chciała żeby lamia podsłuchała ich rozmowę. Poważnie martwiła się o swojego brata. Bractwo nie wiedziało o niej prawie nic. Zaraz po tym jak dowiedziała się ze Najwyższy Strażnik wyznaczył opiekę nad Davidem lamii, postanowiła się czegoś o niej dowiedzieć. W aktach Shiereen było niewiele informacji. Znalazła tam kilka poprzednich nazwisk pod jakimi żyła w świecie ludzi. Kobieta na swoim koncie miała kilka masakr, brała także udział w wojnie pomiędzy wampirami i wilkołakami. Nie znalazła tam niczego konkretnego. Postanowiła odwołać się do mitów i legend. W każdym micie jest ziarnko prawdy.
        W mitologii greckiej lamia, była królową Libii i kochanką Zeusa. Zazdrosna zona Zeusa, Hera zabiła dzieci Lamii i Zeusa. Zrozpaczona matka, zmieniła się w potwora, jednak potrafiła przyjmować postać pięknej kobiety aby uwodzić mężczyzn i zwabiać dzieci.
        Lamia to cygański demon zemsty. Miała ona nękać swoja ofiarę przez 3 dni, po czym zabierała jego dusze do piekła.
        Bractwo przymykało oczy na łamane prze Shiereen zasady. Bała się ze kobieta jako kolejny cel obrała sobie jej brata.
        Ona i David szli leśną ścieżką. Maggie, wyjaśniła im aby szli w głąb lasu ścieżką do jeziora a następnie zawrócili.
        Na drodze zalegał śnieg, nie było go dużo. Drzewa pozbawione liści wyglądały upiornie. Gałęzie trzeszczały  i skrzypiały. Jeniffer była czujna, pod kurtką miała srebrny sztylet.
        - Dziś pełnia. Nie boisz się przemiany? - spytała kobieta.
        David odpowiedział po krótkim namyśle.
        - Trochę się boję. - odpowiedział mężczyzna
        Zapadła miedzy nimi niezręczna cisza, żadne z nich nie było przyzwyczajone do rozmów.
         - Przyjechałam, ponieważ chciałam z tobą porozmawiać o lamii. Chce cię przed nią ostrzec.
         - Mówisz o Rebece?
         - Tak. Ona jest bardzo niebezpieczna. Lamie w mitologii greckiej przybierały postać pięknych kobiet, wabiły mężczyzn aby potem ich pożreć. Boje się ze ona wybrała sobie ciebie na kolejna ofiarę. - wyraziła obawę
          - To tylko mit..
          - Tak, ale w każdym micie jest ziarenko prawdy.  Nie wierze w to ze Shiereen tak bezinteresownie postanowiła ci pomóc.
          - To nie jest bezinteresowna pomoc, Rebeka została do tego zmuszona przez Bractwo.
          - Już nieraz łamała prawo, a Bractwo przymykało na to oczy. Zrozum David ze jej nie można ufać. Żadnemu demonowi nie można ufać.
          - Przypominam ci Jeniffer ze ja tez jestem demonem.
         Przez chwilę kobieta nic nie mówiła, myślała nad tym co powiedzieć. Do jej brata nic nie docierało.
          - Przepraszam. Ja po prostu nie chce stracić brata po raz kolejny.


********************************************************


         Wieczór nadszedł szybko, zbyt szybko. Mimo tego co powiedział Jeniffer, bał się przemiany. Bał się bólu który będzie musiał przeżyć, chociaż Rebeka zapewniała go ze da mu coś co osłabi ból. On i zielonooka szli powoli leśną ścieżką. Ścieżka  była kręta, przecinało ja wiele innych. Ciągle schodzili na inne. Szósty zaczął podejrzewać ze zgubili się. Kroki Shiereen  były bezgłośne, nawet śnieg nie skrzypiały pod jej stopami. Jego kroki wydawały mu się bardzo głośne.
       -  Oprócz mnie będziesz pilnowany także przez  wilkołaka. Zostaniesz zamknięty w klatce. Nadgarstki i kostki zostaną zakute w srebrne łańcuchy. Wilkołaki są uczulone na srebro, pali ich skórę i spowalnia zrastanie się ran. Nie mogę powiedzieć jak długo będzie trwać przemiana. Nie wiem czy mogę powiedzieć ci coś jeszcze. Nie jestem wilkołakiem.
        - Czy to nie dziwne ze, masz nauczyć mnie być wilkołakiem chociaż sama nim nie jesteś?
        - Zazwyczaj wilkołak, który kogoś ugryzł musi się  nim zając. Jednak w twoim przypadku wilkołak który cię ugryzł nie żyje. Próbowałam przekazać cie innemu wilkołakowi, ale Yeshol wszystko utrudnia. Brałam udział a akcji razem z jego rodzicami. Z 20 - osobowego oddziału przeżyłam tylko ja. Po tym jak został Najwyższym Strażnikiem, robi co tylko może żeby mnie wkurzyć.
        Zapanowała cisza. Po jakimś czasie minęli jezioro. Szósty czuł ze coś go obserwuje. Po chwili usłyszał jakiś szept, był on jednak mało zrozumiały. Potem usłyszał chichot. Mógł przysiąść ze katem oka dojrzał jakąś postać. Wydawało mu się ze drzewa wyciągają do niego swoje gałęzie.  Po chwili potknął się. Obejrzał się do tyłu. Droga była czysta. Usłyszał słowa jakiejś piosenki. Słowa były niezrozumiałe.
        - Nie słuchaj ich, skup się na czymś innym.
        - Ty tez słyszysz śpiew?
        - Tak. To Cienie, stworzenia które często wprowadzają w błąd wędrowców lub obozowiczów. Często udają płacz dziecka, śpiewają, czasami przybierają postać jakiejś osoby. Ich celem jest to abyś zgubił się w lesie. Będą powoli odbierać ci siłę witalną, aż w końcu umrzesz z wycieńczenia.
          Szósty postanowił posłuchać rad kobiety i przestał słuchać pieśni, ignorował cienie przemykające po lesie. Po jakimś czasie uczucie obserwacji znikło, razem z głosami.
          Po kolejnych 20 minutach, doszli na miejsce, a tak przynajmniej wydawało się mężczyźnie. Wyglądało to jak ruiny. Kamienne ściany były zawalone, cegły zdążyły porosnąć mchem.
          - Była to kiedyś kaplica. - wyjaśniła kobieta.
          Po chwili podszedł do nich jakiś facet. Miał on na sobie czarną kurtkę,  ciemne spodnie a także trapery pasujące do reszty stroju. Mężczyzna miał czarne włosy i jasnoniebieskie oczy. Patrzył podejrzliwie na Rebekę, stanął w odległości kilku metrów od nich.
          Kobieta patrzyła w niebo. Słonce właśnie zachodziło, większość jego tarczy była już poza horyzontem, mimo tego na niebie był już księżyc.
         Rebeka ze swojej torby wyjęła półlitrową butelkę wody, miała ona lekko zółtawy odcień, w środku butelki była zanurzona gałązka jakiejś rośliny. Kobieta odkorkowała ją i wyjęła gałązkę ze środka. Następnie podała ją Szóstemu.
         - To tojad, wilcze ziele. Dzięki temu będziesz odczuwał mniejszy ból. Pij po trochu, ile dasz radę. - powiedziała.
         Nieznajomy skinął na niego i zszedł po schodach prowadzących pod ziemię. Szósty podążył za nim. W podziemiach było kompletnie ciemno, jednak jego oczy od razu przyzwyczaiły się do ciemności. Na dole było kilka klatek, lub raczej może cel. Wszystkie z nich miały przerdzewiałe kraty. Tylko jedne z nich wyglądały na nowe. I właśnie przed tymi drzwiami stanął niebieskooki. Szósty wszedł do środka, cela została wykuta w kamieniu. Na jej środku leżały łańcuchy zakończone czymś w rodzaju kajdanek z jednym kołem. Łańcuchy
        Nieznajomy otwierał je kluczem i zakładał na jego nadgarstki o kostki obręcze. Tam gdzie srebro dotykało jego skóry, czuł pieczenie.
        Dziwnie się czuł kiedy ten facet zakuwał go w łańcuchy. Robił to szybko i wprawnie. Następnie poszedł zamknąć kraty. Klucz przekręcił się z trzaskiem.
        - Jeżeli nie będziesz się opierał przemianie, ból będzie trwał krócej. - powiedział mężczyzna beznamiętnie po czym wyszedł. Jeszcze przez chwilę słyszał odgłos kroków po czym zapadła cisza.
         Po jakimś czasie poczuł coś jakby w całe ciało wbijały mu się igły. Przypomniał sobie o butelce z wodą. Najpierw popatrzył na nią. Woda miała lekko zielony odcień. Następnie odkorkował ją i  powąchał. Zapach był okropny, czuł się tak jakby ten zapach przeżerał mu nos. Odsunął butelkę na wyciągniecie ręki. Poczuł ból w rekach, jego paznokcie wydłużyły się, palcem dotknął jednego z nich. Paznokieć z łatwością przeciął skórę. Rana natychmiast się zagoiła. Szósty patrzył zafascynowany na krew, na palcach. Czuł jej słodki zapach. W ustach miał metaliczny posmak. Następnie poczuł ból w tyle czaszki, który powoli rozchodził się na całą głowę. Po chwili stał się nieznośny. Pociągnął długi łyk wody i przełknął. Napój palił gardło i miał ohydny smak. Paznokcie stały się na powrót normalne. Szósty zmusił się do wypicia jeszcze kilku łyków.
       Mężczyzna poczuł zmęczenie, obraz zaczął się zamazywać. Bardzo chciało mu się spać, powieki ciążyły mu nieznośnie. Nie chciał zasnąć. Kończyny stały się ciężkie, jak z ołowiu.
       Szósty obudził się z jękiem, leżał na kamiennej podłodze. Nierówności wbijały się mu w ciało. Jednak to był jego najmniejszy problem. Czuł się tak jakby w jego wnętrzu płonął ogień. Całe ciało bolało go nieopisanym bólem. Czuł jak po skroni spływa mu coś lepkiego. Była to krew, zmieszana z jego potem. Słyszał coś jakby trzask łamanych gałęzi. Po chwili zrozumiał ze to trzask jego kości, które łamały się i przemieszczały rozrywając mięśnie i ścięgna. Chciał żeby ktoś to zakończył, zabił go, uśmierzył ten ból. Kolejne trzaski. Jego nadgarstki wygięły się pod nienaturalnym kątem, palce wydłużyły się, paznokcie znów stały się pazurami. Skóra zaczęła porastać czarnymi włosami. Szósty nie wiedział jak długo wije się na ziemi. Kilka sekund, godzin a może dni? Próbował krzyczeć, ale z jego gardła nie wychodziły żadne dźwięki oprócz zwierzęcego warczenia, lub skowytów.
        Po jakimś czasie, który dla mężczyzny był wiecznością, ból zaczął ustępować. Po chwili podniósł się na kolana, wokół niego leżały strzępy jego ubrania. Jego ręce zmieniły się w długie łapy, okryte czarnym futrem i zakończone długimi pazurami.
        Nagle zalała go fala wściekłości. Chciał zabijać, patrzeć na cierpienie innych żywych istot. Chciał rozszarpywać, widzieć wnętrzności wylewające się z żywych ciał. Chciał poczuć smak krwi w pysku. Wszystko przestało się dla niego liczyć. Chciał tylko zabijać. Wiedział ze od swoich ofiar dzieli go ta nędzna krata. Złapał żelazo łapami, lecz odskoczył czując ból w łapach. Warknął. Ponowił próbę wyrwania krat, tym razem nie zważał na palący ból. Chciał wydostać się na zewnątrz. Teraz liczyło się tylko jedno: zabijanie. Kiedy ból stał się zbyt duży puścił żelazo. Kraty nawet nie drgneły. Próbował jeszcze kilka razy, ale tylko lekko się obluzowały. Z jeszcze większą zapalczywością szarpał kraty. Po jakimś czasie sfrustowany i wściekły zaczął uderzać w kraty całym ciałem. W końcu przeszkoda leżała na korytarzu. Szósty wybiegł. Wypadł z korytarza. Był wolny. W pobliżu czuł swoje pierwsze ofiary, tej nocy. Usłyszał świst, a następnie poczuł ból w barku, tkwiła w nim głęboko srebrna strzała. Skoczył w bok, unikając kolejnych pocisków. Przed nim pojawiła się kobieca sylwetka. Kobieta stała przed nim kilkanaście metrów i celowała do niego. W reku miała kusze. Warknął, po czym rzucił się na nią i to był jego błąd. W jego bok wbiło się jeszcze 2 srebrnych pocisków, z ran lała się obficie krew. Z jednego z drzew zeskoczył facet, zaczął zbliżać się do niego. Szósty słałał się na nogach. W jego klatkę piersiowa wbiło się jeszcze 3 ostrza. Upadł na ziemię. Kobieta podeszła do niego, w gotową do strzału kuszą.
       - Co z nim robimy? - spytał facet
       - A jak myślisz? - powiedziała, po czym strzeliła.
     
       
   
   Chyba najdłuzszy z moich rozdziałów? Szkoda tylko ze taki nudny.
   Pewna osoba bardzo chciała krwawe polowanie. Sorki ale nie miałam siły na pisanie. Pozdrowienia dla wszystkich. Mam nadzieję ze jakoś wstaniecie 2 września.

1 komentarz:

  1. O kurka, znowu kończysz w takim momencie że mam ochotę cie udusić!! Pisz szybko bo ja chce wiedzieć do dalej, mega opisałaś jego przemianę. Bardzo bardzo super rozdział i nic nie szkodzi, że długi. Ja cię też pozdrawiam :)
    Życzę weny i gratuluję talentu ;)

    OdpowiedzUsuń