Shieren wstała, przyjęła pozycje do obrony. Ciężkie dwuskrzydłowe drzwi otworzyły się, do środka wszedł przystojny mężczyzna około 30. Miał on ciemną karnację skóry, miał czarne włosy i oczy w kolorze ciemnego złota. Ubrany był w ciemna koszulę, pod którą rysowały się mięśnie, i spodnie z jakiegoś dziwnego materiału. Mężczyzną uśmiechał się, miał równe, śnieżnobiałe zęby. Podniósł on ręce mówiąc,
- Spokojnie, nie chcę zrobić ci krzywdy. Usiądź, odpręż się, chciałbym z tobą porozmawiać.
Kobieta odczuła wewnętrzna potrzebę aby wykonać polecenie nieznajomego, usiadła w jednym z foteli. On zajął miejsce naprzeciw jej, przez chwilę przyglądał się jej. Jego bursztynowe, nieludzkie oczy wwiercały się w jej umysł i duszę. Patrzyła w nie zahipnotyzowana, nawet tatuaż na jej nadgarstku przedstawiający łeb szakala okolony kapturem, przestał jej dokuczać.
- Przepraszam, nie chciałem wchodzić do twojego umysłu, ale było to konieczne. Nefretete odwiedziła cię w twoim śnie, ale nie przekazała ci wszystkiego... - uśmiech zniknął z jego twarzy, wyglądał on na zmartwionego - Jest zbyt wiele rzeczy które musisz wiedzieć a mamy za mało czasu.
Nagle jej nadgarstki i kostki zostały przytwierdzone do poręczy i nóg fotela, nie mogła się ruszyć.
- Czego ode mnie do cholery chcesz? - wykrzyczała, ale mężczyzny nie było już w pokoju.
Shiereen przez kilkanaście minut szamotała się i próbowała uwolnić, na różne sposoby, ale magiczna lina uniemożliwiała jej ucieczkę. Po jakimś czasie od pokoju, przez okno, wleciały dwa kruki, usiadły one na poręczach fotela, na którym wcześniej siedział nieznajomy.
Zwierzęta były dosłownie identyczne, wyglądały jak swoje lustrzane odbicia, z jednym wyjątkiem. Jeden z nich był hebanowo- czarny natomiast drugi był śnieżnobiały. Oba ptaki wpatrywały się w nią podwójna parą ślepi o czerwonym kolorze. Po chwili czarny wzleciał w powietrze i wylądował na jej ramieniu. Próbowała się szarpać i jakoś spróbować zrzucić z siebie ptaka, ale liny oplotły się tylko ciaśniej.
Poczuła jak ptak sięga do jej ucha dziobem. Zalała ją fala wspomnień. Nauki w świątyni, zrobienie jej tatuażu i ustanowienie jej kapłanką boga Anubisa, atak Amory na nią, wejście do krainy umarłych z kąt później zabrała ją Nefretete, porwanie, tortury, obudzenie jaj smoków, mordowanie ludzi, połączenie się ze smokami, zdradzenie Seta, przyjście do Anubisa, wojna przeciw Setowi i pokonanie go a następnie wtrącenie do najgłębszych czeluści Otchłani.
Czarny ptak wrócił na poręcz, teraz na jej drugie ramię przyleciał biały kruk, zrobił to samo co swój brat, sięgnął w głąb jej ucha, oddając jej druga stronę wspomnień - uczucia. Przeżyła wszystkie chwile swojego życia jeszcze raz, teraz przeżywając każde uczucie na nowo.
Biały kruk dołączył do swojego brata.
Teraz pamiętała wszystko.
***
Przeszkodzę wam na chwile w czytaniu. Chce przedstawić pełna historie Shiereen. Skoro ona wszystko pamięta i wy powinniście wiedzieć to co ona. Ta część rozdziału napisałam w pierwszej osobie i powtarza się tu to co mówiła Nefretete, ale teraz Shiereen zwraca się do was, tak jakby opowiadała wam swoja historie i trochę inaczej będzie to brzmieć kiedy będzie mówiła o tym osoba która sama to przeżyła. Nie nudzę was dłużej, czytajcie.
***
Urodziłam się 1137 lat.p.n.e. Martwa. Moje serce zaczęło bić dopiero po chwili od mojego przyjścia na świat. W czasie tej chwili moja dusza zawędrowała na sąd Ozyrysa. Bóg życia zlitował się nade mną i pozwolił mojej duszy wrócić do ciała.
Istniała legenda o dzieciach takich jak ja. Mówiła ona że takie dzieci sa wybrankami bogów. Moja matka, nadała mi imię, w mowie której nie znała, Shiereen. W języku starszym niż Egipskie piramidy oznacza to "Poświęcona". Matka oddała mnie do świątyni boga Anubisa. Przez długi czas pobierałam nauki od kapłanów i kapłanek. Uczyłam się zaklęć, tego jak składać ofiary oraz zasad świata. Poznałam wiele sekretów o których nie wolno mi było mówić. W wieku 16 lat wytatuowano mi znak przynależności do boga Anubisa, wtedy oficjalnie zostałam jego kapłanką. Musiałam zerwać wszelkie kontakty z rodziną - ojcem,matką i starszą siostrą Amorą.
Starałam się jak najlepiej służyć bogu śmierci. Często przyjmowałam wysokich dostojników lub władców, którzy składali bogate dary dla mojej świątyni.
Od mojej inicjacji na kapłankę boga Anubisa minęło 3 lata. Nie miałam żadnych wieści o mojej rodzinie, nigdy o niej nie zapomniałam, często o nich myślałam. W świątyni żyłam dostatnio, niczego mi nie brakowało. A moja matka nie wywodziła się z bogatej warstwy społeczeństwa.
Pewnego dnia do mojej świątyni przyszła kobieta o zielonych oczach i złotych włosach. Wyglądało na to że przebyła ona długa drogę, była brudna a jej szata była podarta. Kobieta chciała się z nią widzieć ale strażnicy nie pozwolili jej na to. Następnego wieczoru ta sama zielonooka kobieta wkradła się do mojego pokoju. Powiedziała mi że jest moją siostrą i że zabiła naszych rodziców a teraz zabije mnie. Wcześniej nie rozpoznałam jej twarzy pod warstwą brudu i kurzu. Mówiła że ona musiała ciężko pracować podczas gdy ja żyłam wygodnie w pałacu. Powiedziała że jeżeli mnie zabije to jej pan da jej wielką moc. Dźgnęła mnie nożem. Do moich komnat wpadli strażnicy pojmali oni moją siostrę. Medycy i uzdrowiciele zdążyli zatamować krwotok i uratować moje życie.
Dwa dni po ataku na mnie, Amora miała zostać zabita. Prosiłam aby darowano jej życie, ale moje prośby nie zostały wysłuchane. W dzień egzekucji poszłam odwiedzić moja siostrę, powiedziałam że wybaczam jej to co zrobiła. Miałam nadzieję że nie zostanie ona potępiona. Amora mnie wyśmiała, mówiła że jej pan nie pozwoli jej umrzeć. Chciałam wiedzieć kim jest jej rzekomy pan. Odpowiedziała ona że jest nim Set, bóg - niszczyciel.
Kult Seta był zakazany. Jego świątynie uznano za nieczyste. Był on złym bogiem, poćwiartował on swojego brata.
Przez resztę dnia modliłam się do boga Anubisa aby ten uchronił duszę Amory przed ciemnością. I aby pokazać jak bardzo jej na tym zależy, pocięła sobie nadgarstki. Jednak jej rany zagoiły się w mgnieniu oka. Do jej komnat weszła kobieta, a raczej bogini. Była to najpiękniejsza kobieta jaką widziała w życiu. Miała ona jasną skórę i ciemne, długie lśniące włosy. Ubrana była w liliową suknię, spiętą w pasie srebrnym pasem. Na lewym nadgarstku brzęczały złote bransolety. Kroczyła ona bosko.
Upadłam na kolana i pochyliłam głowę przed boginią.
Ona podeszła do mnie przedstawiła się jako Nefretete i powiedziała mi że zainponowało jej moje poświęcenie dla Amory. Powiedziała ona że niedawno straciła jedną z córek, która poświęciła nieśmiertelność dla zwykłego człowieka którego pokochała i spytała czy nie chciałabym zająć jej miejsca.
Zgodziłam się. I to była najgorsza decyzją jaką podjęłam w swoim życiu. Jak się później okazało nie byłam jedyną. Nefretete miała kiedyś 13 córek, ale każda z nich zakochała się w jakimś śmiertelniku i oddawała swoją moc, aby móc żyć tak jak zwykli ludzie. Jej ostatnia najmłodsza córka, której miejsce zajęła ona, zakochała się w śmiertelniku, jednak nie poświęciła swojej nieśmiertelności. Pewnego dnia jej kochanek został zabity. Nihal popełniła samobójstwo z rozpaczy.
A ja zajęłam jej miejsce. Często schodziłam na Ziemię. Patrzyłam za życie ludzi, często w nie ingerowałam. Rozmawiałam z zwierzętami i śpiewałam drzewom, aby szybciej rosły.
Pewnego dnia poszłam do swojej dawnej świątyni w Chamunaptrze. Nikt jej nie widział, niektórzy może coś wyczuwali, ale nikt jej nie widział. Przechodziła przez znajome korytarze i sale. Przechadzała się po nich bez celu. Nagle kilku kapłanów zaczęło iść wprost na nią, było w nich coś dziwnego. Zaczęłam iść w stronę najbliższego wyjścia, oni ruszyli za mną. Przyśpieszyli. Teraz zauważyła że w sali są tylko ona 4 kapłanów i jedna postać w kącie, która teraz przykuła jej uwagę. Była ona ubrana w długi płaszcz, na głowie miała głęboki kaptur który zakrywał jej twarz.
- Nie... - wyszeptała
Kapłani zrzucili swoje szaty i pokazali swoje prawdziwe demoniczne oblicza. Postać w kącie, podeszła do mnie powoli. Demony trzymał trzymały moje ramiona w żelaznych uściskach, i tak nawet nie próbowałam się wyszarpnąć. Postać podeszła do mnie i zdjęła kaptur. Zobaczyłam niezwykle zielone oczy i ładna twarz okoloną miękkimi jasnymi lokami.
- Witaj siostro. - wysyczała Amora, po czym wbiła mi nóż w klatkę piersiową.
Z czasu zanim się obudziłam pamiętałam tylko niektóre zaklęcia z księgi umarłych i sztaraszliwy ból palący moje ciało. Nie mogłam poruszyć swoim ciałem, otworzyć oczu czy krzyczeć.
Obudziłam się. Leżałam na kamiennym stole. Moje nadgarstki i kostki zostały skrępowane. Gardło paliło mnie żywym ogniem, chciałam się napić. Ale z jakiegoś powodu wiedziałam że woda nie ugasi mojego pragnienia, potrzebowałam czegoś innego, potrzebowałam krwi.
Znany mi pełen nienawiści głos odezwał się gdzieś po mojej prawej.
- Nawet nie wiesz jak wielkie szczęście cię spotkało. Pan Chaosu wybrał cię na swoją służebnicę, to wielki zaszczyt. - oznajmiła, po czym wyszła z sali. Jakiś demon wszedł do środka, rozkuł mnie, siła postawił na nogach i przytrzymał.
Inny demon przyprowadził do środka jakiegoś człowieka. Jego ubranie wyglądało na kosztowne, jednak teraz było brudne, pokrawione i podarte. Był on celnikiem, widziałam jak chłosta on dziecko. Widziałam całe jego życie, ale to wydarzenie szczególnie ja poruszyło.
Przed porwaniem, widywała niesprawiedliwości. To jak ludzie o dużej władzy, wykorzystywali ja do tego aby panować nad słabszymi. Ludzie zabijali się nawzajem w bezsensownych bitwach. Składali krwawe ofiary bogom którzy ich nie potrzebowali.
Bez zastanowienia rzuciłam się na mężczyznę, wbiłam kły w jego szyję i piłam. Piłam łapczywie słodką ciemnoczerwoną ciecz.
Po jakimś czasie opanowałam potwora we mnie. Działałam według określonego planu, nie masakrowałam ludzi na ulicach. Czasem moimi ofiarami stawali się słudzy żyjący na dworze, czasem schodziłam na Ziemię w poszukiwaniu ofiar.
Po porwaniu zaczęłam widzieć wszystko inaczej. Zdobyłam również wiele nowych umiejętności. Widziałam całą przeszłość ludzi, a zwłaszcza ich występki. Od tamtej pory potrafię ich hipnotyzować, manipulować nimi, wzrosła także moja moc. Nabrałam również wielu innych umiejętności.
Pewnego dnia Amora przyszła do mojego pokoju. Nie widywałyśmy się zbyt często, pamiętałam o tym że chciała mnie zabić, ja wobec niej miałam podobne plany.
Przyszła ona po mnie, ponieważ nasz " Pan", a raczej jej, chciał się ze mną widzieć. Ja nie uznawałam nikogo nad sobą, sama byłam panią samej siebie i swojego losu.
Zostałam zaprowadzona do sali tronowej, wiedziałam już kogo tam zastanę. Seta. Ukazał się on mi w swojej ludzkiej postaci. Miał ciemną karnacje skóry i brązowe oczy. Był bardzo chudy, ale nie przesadnie.
Jak się spodziewałam, miał on dla mnie zadanie. Zaprowadził mnie po podziemi. Szłam za nim przez plątaninę korytarzy, aż w końcu weszliśmy do dużej sali. Było tam ogromne gniazdo w którym leżało 5 wielkich jaj. Spytałam Seta co za gatunek jest w tych jajach, nigdy nie widziałam jaj tak wielkich stworzeń. Powiedział mi że to smoki, i powiedział że chciałby aby młode gady się wykluły.
Bóg- niszczyciel zbierał armię, na która składały się demony a także potwory z przeróżnych kultur i mitologii. Set podporządkowywał je sobie i chciał je wykorzystać podczas walki z bogami którzy będą chcieli ochronić Ziemię i ludzi.
To właśnie ona podporządkowywała władzy Seta potwory, w przed porwaniem była blisko związana z naturą i to się nie zmieniło. Potrafiła rozmawiać z wszelkimi stworzeniami i naginać ich wolę do swojej.
Smoki były w pełni rozwinięte ale z jakiegoś powodu nie wykluwały się. Przez kilka dni rzucałam wiele zaklęć i przemawiałam do stworzeń w nich żyjących, w tym czasie między mną a smokami wytworzyła się dziwna więź. Po 5 dniach jaj pękły i wykluły się z nich stworzenia przypominające uskrzydlone jaszczurki. Miały one ciała pokryte lśniącymi łuskami, odpowiadającymi kolorowi ich jaja. Na grzbietach stworzeń i końcu ogona znajdowały się kolce. Każdy z smoków powiedział swoje imię. Shirikain ( biały), Safira( niebieski), Glaedr(złoty), Aster( czerwony) i Learchos(zielony).Nie potrafiły one mówić ludzka mową ale przekazywały jej słowa mową myślową. Co było dziwne ponieważ, utrzymywała zamknięty umysł. Smoki wyjaśniły jej to że w wymiarze z którego zostały zabrane, smoki zawiązały sojusz z tamtejszymi ludami. W ich wymiarze istnieli ludzie zwani Smoczymi Jeźdźcami, byli to ludzie,wojownicy którzy zostali wybrani przez smoka, który wiązł się z swoim jeźdźcem. Więź taka miała obustronne korzyści. Ludzie mogli władać magią i byli sprawniejsi fizycznie, natomiast smoki zyskiwały ludzką inteligęcje. Jeźdźcy wraz ze swoimi smokami pilnowali aby między ludami panował porządek.
Od kiedy osiągnęły one swoje dorosłe rozmiary, ja mogłam zmieniać się w smoka a smoki w ludzi. Było to dziwne, zarówno dla mnie jak i dla gadów.
Pewnego dnia, Set wezwał ją do siebie.
Weszłam do sali tronowej gdzie była już Amora. Skrzywiłam się i stanęłam w pewnej odległości od niej. Ich " pan" chciał aby razem z 100 podwładnych mu demonów i kilkoma potworami w tym smokami, udali się na Ziemię. Miał to być pokaz siły, mieliśmy zastraszyć ludzi i sprowadzić trochę ludzi w charakterze niewolników. Ja miałam objąć dowodzenie nad potworami, z czego Amora była wyraźnie niezadowolona. Demonami miał pokierować jakiś demon.
to tylko połowa historii Shiereen, jej dalsza część pojawi się dzisiaj wieczorem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz