niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 23

...Potwory, w tym smoki siały spustoszenie, Burzyły budynki i zabijały ludzi. Natomiast demony łapali i związywali ludzi którzy próbowali uciekać przed gryfami, cyklopami, lodowymi olbrzymami i smokami.
          Ja stałam na dachu jednego z budynków obserwując wszystko z góry. Od czasu do czasu rzucałam jakieś zaklęcie na człowieka który uciekał lub demona który chciał zabić jeńców.
         Zadanie zostało wykonane dość szybko. Wspólnie z Amorą otworzyłyśmy portal, do którego wchodzili najpierw zlęknieni ludzie, popychani przez rechoczących ludzi z łuskami, rogami, pazurami kłami i wieloma innymi atrybutami które odróżniali je od ludzi. Następne były potwory, smoki czekały na dachach płonących budynków aż wszyscy przejdą na druga stronę. Nie podobała się im ta sytuacja, ale wykonywały jej rozkazy. Szczerze mówiąc jej ta sytuacja również się nie podobała, wśród jeńców było wiele niewinnych osób
         W końcu przyszedł moment na to aby i ona wróciła na dwór. Ale wtedy stało się, coś czego się nie spodziewała. Wśród gruzów pojawiła się Nefretete. Ubrana była ona w strój do walki.  W dłoniach miała sai.
          Demon we mnie obudził się. Uśmiechnęłam się. Amora spojrzała na mnie z pytająca miną.
          - Wracaj, ja mam porachunki do załatwienia.
          - Nie wolno ci sprzeciwiać się woli naszego pana.- oznajmiła swoim przesyconym jadem głosem
           - Twojego pana - poprawiłam ją. Po czym ruszyłam w strona Nefretete. Smoki czekały nadal na to aż opuszczę Ziemię. Do każdego z nich wysłałam myślową wiadomość " Nie wtrącajcie się, dobrze".
            W moich dłoniach również pojawiły się sai.
           - Mogłaś coś wspomnieć o tym że dając mi nieśmiertelność jednocześnie stałam się potencjalnym nosicielem demona. - powiedziałam z wyrzutem.  - to przez ciebie stałam się potworem.
            -  Chce naprawić swoje błędy. Pozwól sobie pomóc.
            - Nie mogę jeszcze umrzeć, nie teraz. Przed śmiercią muszę pomścić kilka dusz.
            Nefretete odpowiedziała atakiem. Zrobiłam unik, potem kolejny. Udało mi się ja zadrasnąć w ramię, ale rana natychmiast się zagoiła.  Wymieniałyśmy się ciosami, zadając sobie lekkie rany, które nie dawały żadnej z nas przewagi. W końcu Nefretete przygwoździła mnie do ziemi i wycelowała ostrze w moje serce. Próbowałam ja odepchnąć, ale ostrze coraz bardziej cal po calu zbliżało się do mojego serca. Smoki tak jak prosiłam, nie wtrącały się.
               Nagle ktoś zrzucił Nefretete z niej. Ku jej najwyższemu zdziwieniu była to Amora.Zielonooka spojrzała na mnie z pogardą, po czym odeszła wycierając pokrwawiony sztylet jakąś chusteczką.
               Wstałam, nie miałam zielonego pojęcia dlaczego Amora mi pomogła. Nasuwały mi się dwa przypuszczenia. Pierwsze: dlatego że sama chcę mnie zabić. I drugie: Bo jestem potrzebna Setowi.
              Spojrzałam na ciało Nefretete. Oddychała ona jeszcze i poruszała ustami. Jej głos był ledwie szeptem i nawet jej ciężko było wyłapać sens słów. Recytowała ona jakąś modlitwę lub zaklęcie.
             - Pozwól że ukrócę twoje cierpienia. - powiedziałam - przykro mi że do naszego pojedynku musiała wtrącić się Amora. - oznajmiłam kucając obok niej. Z buta wyjęłam czarny sztylet z rękojeścią wysadzoną czerwonym diamentem.
             Kobieta nadal poruszała ustami. Nagle złapała mnie za rękę w której nie miałam sztyletu. Jej uścisk był miażdżący. Dłoń, ramie, bark a następnie całe moje ciało przeszła błyskawica bólu, trwało to tylko chwilę, ale mi wydawało się że trwa to wieczność. W końcu ból ustąpił tylko tatuaż na lewym nadgarstku, przedstawiający łeb szakala pulsował bólem.
             Do dziś, do końca, nie wiem co się wtedy stało. Zobaczyłam całe zło jakie wyrządziłam, poczułam to co czuli ludzie którzy wiedzieli że za chwilę umrą. Ich rozpacz, czasem nienawiść, niemoc i świadomość tego że zostawiają swoich bliskich, że nie powiedzieli im ważnych rzeczy.
             Obudziły się we mnie uczucia którym demon we mnie nie pozwalał dojść do głosu. Czułam się tak jakby walczyły we mnie dwie świadomości. Z jednej, pragnienie chaosu i oczyszczenie Ziemi z ludzi, którzy ja niszczyli. Z drugiej współczucie do nich, niechęć do zadawania śmierci i cierpienia.
             Przez wiele dni ukrywałam się na Ziemi. Nie wiedziałam co mam robić. Toczyłam walkę sama ze sobą. Smoki ani na chwile nie opuszczały mnie, zawsze czuwały przy mnie i próbowały wspierać. Nadal polowałam na ludzi, potrzebowałam ich krwi, aby przeżyć. Demon jej potrzebował.
             Pewnego dnia odzyskałam spokój ducha i wytyczyłam sobie nowe cele w życiu. Aby przypieczętować każdą przysięgę, robiłam sobie głębokie nacięcia. Tamtego dnia postanowiłam zabijać tylko winnych, ludzi grzesznych. Postanowiłam także zemścić się na Secie i Amorze. Ale nie było to takie łatwe, Bóg - Niszczyciel po swojej stronie miał część bogów wszystkich starożytnych kultur, armie demonów i potworów. A ja miałam tylko 5 smoków.
            Pomyślałam o bogach których Set nie przeciągnął na swoja stronę. Oni musieli również podejmować jakieś działania aby odeprzeć atak armii  Seta. Mogłam do nich dołączyć. Ale nie było to takie łatwe, nie wiedziałam nawet gdzie ich szukać. Wymiarów były setki, nie wiedziałam w którym mogą żyć dobrzy bogowie. Nie wiedziałam także jak mogą na mnie zareagować, ale postanowiłam zaryzykować.
           Tego samego dnia udałam się do świątyni boga Anubisa. Nie wiedziałam dlaczego akurat do tej. W Egipcie były setki świątyń, różnych bogów. Ale ja poszłam akurat do tej, może dlatego że kiedyś byłam kapłanką boga śmierci. Sama nie wiedziałam co robić aby wezwać boga na Ziemię. Jako człowiek często modliłam się do Anubisa, ale nigdy go nie widziałam. "Może teraz kiedy jestem, czymś ponad naturalnym uda mi się go tu przywołać", pomyślałam. Zaczęłam recytować modlitwy których nauczono mnie w świątyni.
            Po jakimś czasie, tatuaż zaczął ćmić bólem. Sala w której byłam nagle wyludniła się, znalazłam się tam sama. Nagle za jednej z kolumn wyszło stworzenie wyglądające jak wielki, chudy, szakal chodzący na dwóch łapach. Stwór miał czarną sierść i bursztynowe oczy. Nie miał na sobie żadnego ubrania oprócz krótkiej spódniczki na biodrach.
             Był to bóg Anubis. Widok ten może by mną wstrząsnął, ale gdybym była człowiekiem. Ale nie byłam człowiekiem, już nie. Zachowałam kamienna twarz i byłam w każdej chwili gotowa do ataku.
            - Miło znów cię widzieć w mojej świątyni Shiereen - w jego głosie dało się słyszeć pomruk, ale mimo tego brzmiał on przyjaźnie.
            -  Chce dołączyć do was. Chcę walczyć przeciw Setowi i jego armii. - zachowywałam obojętny ton głosu.
            - Dlaczego mam ci wierzyć? Jaka mam pewność że nie jesteś jego szpiegiem.
            - Chcę zemścić się na Secie za to czym mnie uczynił.
             Anubis przeniósł nas na dwór bogów Egipskich. Tam zebrała się rada, najważniejszych bogów wszystkich starożytnych kultur, aby zadecydować czy warto jej ufać.
              Prawie nikt jej nie ufał i nie dziwiłam im się. Już dwa razy zdradziła, najpierw Nefrete teraz Seta. Powiedziałam im wszystko co wiem o planach Seta. Liczebności jego armii, gatunkach jakie się na nią składają, kogo przeciągnął na swoja stronę. Powiedziałam im wszystko co wiedziałam.
             W końcu odbyło się głosowanie. Moje przyjęcie do bogów walczących przeciw Setowi zostało przegłosowane 1 głosem
             Cierpliwie czekałam na dzień wojny chaosu, który w końcu nadszedł. Miejscem bitwy stanęła się część pustyni w pobliżu Chamunaptry, nie wiedziałam dlaczego. Byłam również bardzo zdziwiona tym że armia Seta jest miażdżąco większa od naszej, to musiały być jakieś żarty. Bogowie na naradach wojennych mówili o kilkusettysięcznej armii, której nigdzie nie widziałam.
            Swoimi przemyśleniami podzieliłam się z Anubisem, który tylko się zaśmiał i powiedział mi że potrzebuje tylko trochę wiary. Odeszłam kawałek. Byliśmy na straconej pozycji, ale nikt nie wyglądał na zmartwionego.
            W pewnej chwili w powietrzu rozniósł się szept " powstańcie", nie musiałam korzystać z swojego dobrego słuchu, ten szept po prostu roznosił się w powietrzu. Moją uwagę przykuło teraz to co działo się na terenie przed nami. Zaczęły się tam pojawiać stwory podobne do Anubisa.  Przypominające wielkie szakale, miały one na sobie skórzane zbroje lub spódniczki, w łapach dzierżyli krótkie miecze, włócznie, łuki oraz wszelką możliwą broń jaką dysponowano w tamtych czasach. Po chwili niektóre z szakali zaczęły warczeć i krzyczeć na swoich pobratymców, którzy biegli na swoje pozycje, tak że w krótkim czasie stworzyli szyki bojowe.
             Z niedowierzaniem patrzyłam na to.
             - Armia potępionych... - tylko to przyszło mi do głowy. Według tego czego nauczono mnie w świątyni. Bóg Anubis posiadał Armie potępionych, była to armia złożona z ludzi potępionych, którzy zostali zmienieni w szakale, służyli oni bogu Śmierci, do puki nie spłacili swoich grzechów i nie mogli przejść do Świata Umarłych.
              Niedługo potem naprzeciw nas stanęła armia Seta. Zaczęła się krwawa walka. Bogowie walczyli ze sobą i potworami natomiast demony zajęły się walką z potępionymi.
               Wygraliśmy, większość demonów w tym Amora uciekła. Set został uwięziony w Otchłani, jednym z najgorszych wymiarów.
               Do dziś do końca nie wiem jak zdołano mnie uśpić. Nie wiem nawet kto to zrobił. Prawie wszyscy bogowie byli do mnie nieprzychylnie nastawieni, a może to Amora. Tego nie wiem.
                Ale 349 lat temu obudziłam się w Chamunaptrze. Nic nie pamiętałam. Wiedziałam tylko jak się nazywam. Aż do teraz.




 W końcu skończyłam te całą historię przeszłości. Ten i kawałek poprzedniego rozdziału zostały napisane w 1 os, bo stwierdziłam że tak będzie to lepiej brzmiało. Mam jeszcze jedną wiadomość, następny rozdział będzie już epilogiem. Nie wiem czy kogoś to ruszy, ale mówię.

3 komentarze:

  1. Wow.
    Dziewczyno.
    Wspaniale przemyślałaś historię przeszłości. Wszystko łączy się w kupe i ma to ręce i nogi. Popraw tylko aby cały ten tekst napisany był tak jak chciałaś w 1 os. bo często wkradają ci się jeszcze 3os. czasowniki itp. Ale spokojnie, gdy pisałam Ciemne Światło miałam tam sporo fragmentów pisanych z różnych punktów widzenia, na początku miałam też problem z przestawieniem się. Więc nie przejmuj się tym.
    Poza tym: Uwielbiam czytać coś co kiedyś sie zdarzyło i prowadzi to do pewnego punktu kulminacyjnego - znów filozofuję ... ;p - nie chcę wierzyć że to epilog. Twoja historia wciągnęła mnie na tyle, że naprawdę polubiłam wielu z twoich bohaterów. No nic... napisałabym czekam na nexta ale w tym wypadku napisze: proszę dodaj jeszcze jakiś rozdział przed epilogiem.
    Pozdrawiam.
    M.K

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie wiem, pozastanawiam się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co będę musiała chyba dodać jeszcze jeden rozdział przed epilogiem. W książkach wojny zazwyczaj są opisane w ostatnich rozdziałach, a potem dopiero krótkie epilogi.

      Usuń